Repertorium
Dane podstawowe
Daron
- Użytkownik
- Bubeusz
- Imię
- Daron
- Przydomek
- Rasa
- człowiek
- Wiek
- 23
- Profesja
- Czeladnik u lekarza/alchemika

Wygląd zewnętrzny
Daron jest eleganckim, wysokim (choć niezbyt postawnym) młodym człowiekiem z równo przystrzyżoną, ciemną brodą. Ma charakterystyczną linię brwi oraz wysunięty podbródek. Jego mistrz wpaja mu nie tylko mądrość swojego fachu, ale także zasady savoir vivre. W wyglądzie objawia się to dbaniem o higienę, czystość ubioru, a nawet butów.
Z dawnego dzieciaka został mu jednak zawadiacki uśmiech i figlarne, czarne oczy, a także kilka piegów zdobiących policzki. Wizerunkowi grzecznego mieszczucha przeczą też krótko ścięte włosy i blizna biegnąca przez głowę nad prawym okiem - choć mistrz zrobił wszystko, żeby zniknęła, z bliska ciągle da się dostrzec jej zarys.
Daron nie ma ulubionego stroju - zwykle chodzi w luźnych, jasnych koszulach z drewnianymi guzikami i prostych spodniach z ciemnej wełny. W zimniejsze dni narzuci na siebie jakiś płaszcz, a kiedy trzeba prezentować się godnie, naciąga bordową tunikę zdobioną futrem, którą dostał od mistrza na swoje 20ste urodziny. Lubi podwijać rękawy do łokci.
Dane szczegółowe
Usposobienie
Daron jest ufny i prostolinijny do granic naiwności. Nawet mimo ciężkich czasów nie zatracił pogody ducha i optymizmu. Jest lekkoduchem, w ludziach widzi dobrych kumpli, a każdy dzień wita szerokim uśmiechem na twarzy. Jest dobrze ustawionym szczęściarzem, a do tego chroni go lekarska profesja i autorytet mistrza, więc czemu by się nie cieszyć?
Często się śmieje, umie się wyluzować w każdych warunkach. Stara się żyć chwilą i niczego nie żałować ani nie roztrząsać. Powaga na jego twarz wstępuje rzadko, zwykle gdy zagrożone jest czyjeś zdrowie lub życie, albo kiedy trzeba działać bardzo szybko. Nie lubi się spieszyć.
Gniew czy irytację przeżywa szczerze, mówi wtedy co myśli, ale nie potrafi długo podsycać takich uczuć. Smutek zaś zostawia raczej na momenty, kiedy jest całkiem sam.
Pragnienia i obawy
- Daron traktuje każdy dzień jak dar - pragnie się nim po prostu cieszyć.
- Chciałby znaleźć kobietę swego życia.
- Choć od profesji lekarza zdecydowanie bardziej kręci go alchemia, sam jeszcze nie zdecydował o swojej ścieżce. Obawia się, że życie może nie pozostawić mu tu dużego wyboru.
- Martwi się o Vauseina i jego zdrowie. Nie chciałby, aby jego mentor odszedł przedwcześnie.
- Niepokoi się wydarzeniami na świecie - czy chaos Sancraala dopadnie go i tu, w Nimnaros? Czy istnieje sposób na zniszczenie Otchłani?
Umiejętności
- znajomość pierwszej pomocy i podstaw leczenia rozmaitych chorób
- podstawowa zdolność wyceny czy oszacowania przydatności magicznych składników
- znajomość kilkunastu podstawowych przepisów alchemicznych
- znajomość właściwości różnych eliksirów i składników
- czytanie, pisanie, rachunki, ogłada, dobre wychowanie
- podstawy walki kijem, zgodnie ze sztuką kyido
- mistrz opowiada mu czasem o magii i uczy podstawowych sztuczek. Nie umie wiele, ale mniej więcej kuma, o co w tym biega. Ponoć ma do tego talent.
Ekwipunek
- sakiewka z podstawowymi przyborami do pierwszej pomocy
- zdarza się, że nosi jakieś flakoniki z miksturami ze sobą
- sztylet
- kij bojowo-wędrowny
- czasem kilka ziół pochowanych po kieszeniach
Inne
- pobłogosławił go Bethemes, dając znak Yaen - tatuaż papugi na karku. Moc boga wiatrów pozwala mu wyczuwać obecność sankry i dziwów, odpychać ich, zaburzać ich funkcjonowanie, a także przywracać umysły ludzi wepchniętych do Chaji. Jest to umiejętność czasowa, z każdym użyciem tatuaż blaknie, a moc słabnie.
Historia
Ktoś mógłby powiedzieć, że Daron to dzieciak u początku swej drogi. Młode chłopię, które jak do tej pory zawsze jakoś szczęśliwie unikało ciosów od życia.
Nic bardziej mylnego.
- Skąd masz tę bliznę? - zapytała jasnowłosa dziewczyna, a on pokazał jej wszystkie zęby w uśmiechu.
- Czyli jednak widać - odparł, poważniejąc.
Nie umiała odgadnąć jego uczuć. Tak często żartował, że czasem nie miała pewności, kiedy akurat tego nie robi. Niezbyt pewnym ruchem sięgnęła ręką do jego głowy i przesunęła palcem wzdłuż czoła.
- Tutaj nad brwiami najbardziej... reszta praktycznie zniknęła - stwierdziła.
- Vausein dał mi środek, po którym miał nie zostać po niej żaden ślad. - Daron zmarszczył brwi w udawanym oburzeniu. - Chyba muszę zamienić z nim słówko.
- Lekarz zawsze tak mówi - stwierdziła jego czerwonousta rozmówczyni. - Że wszystko będzie super, a potem człowiek umiera.
Patrzyła, jak Daron unosi lekko brew. Teraz z kolei on nie wiedział, czy to miało być zabawne, czy nie. Asekuracyjnie przyjął drugą wersję i nie zaśmiał się.
- Ty też mogłeś kiedyś umrzeć - powiedziała znienacka, nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Prawda?
Westchnął. Czy musimy wracać do przeszłości?
- Tak, mogłem... - mruknął w końcu.
Liczyła na brawurową historię pełną męstwa i heroizmu. Kiedy skończył opowiadać, nie wiedziała, co powiedzieć.
*
- Mistrzu Vauseinie... - zaczął niepewnie Daron, kręcąc łyżką w swojej zupie. Podstarzały lekarz niespiesznie podniósł na niego wzrok.
- Tak?
- Dlaczego właściwie zdecydowałeś się mi wtedy pomóc?
Zapanowała cisza, w czasie której słychać było nieśpieszne stukanie sztućcami o miski.
- Wiesz, synu, to dość skomplikowane - rzekł w końcu niespiesznie Eldriończyk. Uważnie dobierał słowa, ale nie widać było po nim, że jest zaskoczony tym pytaniem. Właściwie to wyglądał, jakby był na tę chwilę przygotowany. - Było kilka powodów.
*
Chaos, jaki zapanował we wsi, był nie do opisania. Niektóre budynki płonęły, a ludzie przeciskali się jeden przez drugiego, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Kobiety łkały, zawodziły i nawoływały swoje dzieci, a mężczyźni krzyczeli na siebie nawzajem, wyrywali sobie z rąk rozmaite dobra i niejednokrotnie przy tym przechodzili do rękoczynów. Eskalacja konfliktu sięgała zenitu i zaczynała przybierać rozmiary regularnej napaści.
Wywożono wszelkie towary i zapasy, porywano zwierzęta hodowlane, zabierano konie i woły. Tych, co się temu zbyt aktywnie sprzeciwiali, ogłuszano, a niejednokrotnie nawet zabijano.
Alchemik starał się nie oglądać za siebie. Z zaciśniętymi ustami maszerował w kolumnie uchodźców, kobiet i starców. Naciągnął mocniej kaptur i ścisnął rękę na rączce niewielkiego wózka, na którym był cały jego dobytek.
- A ty? Dlaczego nie walczysz? - zapytała go jakaś kobieta w podeszłym wieku, taszcząca na plecach ogromny wiklinowy kosz.
- Jestem lekarzem - odparł sucho Vausein-Qur. - I nie zamierzam przykładać ręki do tego niepotrzebnego cierpienia.
- Na to już za późno. Nasze dzieci mrą z głodu. Albo oni, albo my - mruknęła matrona, bezceremonialnie pokazując niepełne uzębienie, tak bardzo niepasujące do eleganckich kolczyków, jakie zdobiły jej uszy. - A jeśli tu zostaną, i tak ich piekło pochłonie. Razem z całym tym dobytkiem.
Vausein w końcu obejrzał się za siebie. Wieś, którą opuszczali, wrzała od hałasu, ognia i migoczących cieni. Światła pochodni i pożarów przebijały się między biegającymi sylwetkami, zwierzętami i wozami z towarami, niby tańcząc do rytmu tego piekielnego zgiełku.
Jego wzrok powędrował jeszcze wyżej, na czarne, nocne niebo. Słup jaśniejszego, lekko fosforyzującego pomarańczem dymu wciąż majaczył daleko na horyzoncie. Rdzawe chmury kłębiły się tak wysoko, że wybijały zza ostrych szczytów gór Eldrionu, malując iście demoniczną panoramę.
- To nieprawda - stwierdził nagle z mocą, która zaskoczyła nawet jego samego. - Oni mogli by żyć.
- Ale zechcieli zostać. Sami wybrali śmierć - wzruszyła ramionami kobieta.
- Jak będziesz żyć ze świadomością, że twoje plemię napadło i ograbiło wioskę własnych braci? - Vausein poczuł, że nie zamierza dłużej kontynuować tej przypadkowej znajomości.
Kobieta zaczęła coś pyskować o śmierci głodowej, ale on jej już nie słyszał. Zatrzymał się wpół kroku, niemal następując na leżące na boku ścieżki ciało.
- Co stajesz? Nie opóźniaj! - rozległy się głosy z tyłu.
- Tu ktoś leży! - odkrzyknął poirytowany. Nachylił się, by zobaczyć młodzieńca z paskudnie rozciętą głową. Krew zalała mu praktycznie całą twarz. Idący przed nim ludzie skopali go na bok, myśląc, że nie żyje.
Ale Vausein był lekarzem. I umiał rozpoznać bijące serce.
- Ruszaj dupsko, starcze - pognał go ktoś z tyłu, naciskając na jego wózek, aż ten zatrzeszczał.
Alchemik nie zamierzał z nimi dyskutować. Jedną ręką chwycił swój wózek, drugą złapał rannego za kołnierz i odciągnął do pobliskiego rowu.
- Ty możesz to przeżyć, to tylko wygląda tak paskudnie - powiedział do nieprzytomnego Darona, którego położył wygodnie na pochyłości, samemu pośpiesznie rozpakowując swoje lekarskie oprzyrządowanie.
- Najwyżej będę głodować przez miesiąc - mruknął do siebie, przemywając ranę. - Ale moje sumienie pozostanie czyste.
Dukkha
Wygląd
Jego dukkha jest jasny i promienny, aż wręcz blady, migotliwy, przezroczysty. Posturę ma taką samą, jak sam Daron - wysoki i szczupły. Jego twarz jest jeszcze bardziej wydłużona, broda wystająca, a brwi uwydatnione.
Wypustki - złote wstęgi wijące się niby świeżo ugotowany makaron
Włosy i wir - wyglądają jak rozbłyski gwiazd i galaktyk, jak alchemiczne, iskrzące się morze maleńkich cząstek.
Symbol
Aksamitny, miękki w dotyku szalik w ciepłym, czerwonym kolorze