Repertorium

Postacie

Dane podstawowe

Arodean Sevaanu

Użytkownik
Denadareth
Imię
Arodean Sevaanu
Przydomek
Cierń ze Śniegów
Rasa
elf sae'miri
Wiek
122
Profesja
Mag Przestrzeni

Wygląd zewnętrzny

Niski jak na elfa, niegdyś trochę przy kości, jednak lata wędrówek po świecie wypaliły zbędny tłuszcz pozostawiając smukłą sylwetkę. Absolutnie nie ma budowy wojownika, jednak częsty wysiłek fizyczny podczas wędrówek sprawił, że jest nieco bardziej umięśniony niż przeciętny elficki mag, przez co nie wygląda na aż takie chuchro. Bystre, szare oczy, niezbyt długie włosy w kolorze ciemny blond – z pierwszymi pasmami siwizny, tak rzadkiej u jego rasy - to wszystko sprawia, że rzadko poświęca się mu więcej niż przelotne spojrzenie. Dostojne i zdobne szaty maga, dawno zamienił na zwykły płaszcz podróżny zaś magiczną, chodzącą za nim torbę na zwykły plecak. Przed słońce głowę chroni kapturem bądź kapeluszem, którego wygląd z magiem kojarzy się tak samo jak reszta jego stroju, czyli wcale. Na twarzy ma już trochę niewyraźne tatuaże rodowe oraz Kręgu Czarnego Liścia.

Dane szczegółowe

Usposobienie

Istniało wielu niegdyś szlachetnych magów, którzy zaczęli zgłębiać mroczne sztuki nekromancji i demonologii w celu zdobycia wiedzy jak chronić się przed tą mocą, ale ostatecznie sami ulegli pokusie i stali się tacy jak ci, z którymi chcieli walczyć. Arodean jest przeciwieństwem – arogancki drań, dla którego nauka mrocznych sztuk była furtką do mocy pozwalającej na osiągnięcie lepszej pozycji w Kręgu Czarnego Liścia, widząc bezsensowne okrucieństwo i brak poszanowania życia cechujący większość czarnych magów, przejrzał na oczy i z obrzydzeniem odrzucił te praktyki. Długie lata wędrówek, zmusiły go jednak by więcej niż raz czerpać moc z mrocznych praktyk, jednak zawsze stara się to czynić tylko wtedy gdy jest w stanie sam przed sobą usprawiedliwić swoje postępowanie.
Mimo iż Arodeana można nazwać „dobrą” osobą – raczej woli pomagać niż szkodzić, czasem zdarza się mu bez żądania zapłaty rozwiązać problemy wiosek przez, które przechodzi – czy to ataki potworów, bandytów czy zaginione bydło. Niemniej jednak należy pamiętać, że „dobry” nie oznacza „miły”. Arodean nie wyzbył się całkowicie swej dawnej natury, nadal czasem potrafi być złośliwy i niewrażliwy na krzywdę innych.
Z powodu swojej historii (i wpływu Sevaanu) Arodean nienawidzi niewolnictwa i jego poglądy na wolność jednostek ocierają się niemal o te, panujące obecnie na Ziemi. Dlatego też, chociaż do mistrzostwa opanował sztukę przyzywania duchów, nigdy nie wymusza na nich przysług, zawsze dobijając obustronnie korzystnych targów.

Pragnienia i obawy

Pragnienia:
Odkupienie grzechów popełnionych, gdy był częścią kultów nekromantycznych.

Udowodnienie, że nekromancja nie musi służyć złu.

Złamanie klątwy Świetlistej Śmierci i uwolnienie swego ludu - nie tylko od klątwy i uwięzienia, ale też od władzy totalitarnych arcymagów, rządzących Sae'miri.

Obawy:
Jako że Arodean nie ma duszy, boi się, że po śmierci czeka go, zamiast jakiegokolwiek życia po śmierci w zaświatach tylko nicość. Mimo to, stara się by ten strach go nie paraliżował, w myśl zasady, że odwagę można okazać tylko wtedy, gdy odczuwa się lęk.

Obawia się, że nigdy nie będzie w stanie odkupić niektórych czynów, popełnionych, gdy był częścią kultów nekromantycznych.

Umiejętności

Znaczna wiedza magiczna. Niegdyś Arodean był potężnym magiem przestrzeni, jednak od część tej wiedzy została zapomniana, gdy Arodean skoncentrował się na poznawaniu ścieżek czarnej magii. Dlatego teraz mag jest całkiem biegłym nekromantą, magiem krwi i demonologiem, chociaż nie używa tych talentów jeśli nie jest to absolutnie niezbędne. Potrafi także wzywać duchy i kontaktować się z nimi, zaś dzięki pomocy swego "pasażera" również zaglądać do świata duchów. Za radą Sevaanu, Arodean zaczął obmyślać własne zaklęcia, łącząc różne elementy ścieżek które zgłębia. Podczas swych podróży liznął inne umiejętności takie jak zielarstwo, podstawy leczenia, gotowanie itp.

Ekwipunek

Niewiele rzeczy wartych wzmianki – odzież, zestaw podróżny z kocem lub derką, prowiant na drogę, sztylety, krótki miecz – raczej dla postrachu niż walki. Inne rzeczy już są ciekawsze – księgi, zarówno te z czarami jak i z własnymi notatkami. Wśród nich, Arodean najbardziej ceni te, które ma po swoim mistrzu i strzeże ich jak oka w głowie. Często z nimi nawet nie podróżuje, lecz leżą w wynajętym gdzieś krasno ludzkim skarbcu. Oprócz tego, jedynym szczególnym przedmiotem jest Aigwanthir – dziwny, magiczny kostur, niegdyś należący do mistrza Naamlovsa. Wykonany z dwóch gatunków drzew, brzozy i hebanu, spojonych dziwną magią, tak że jest biało-czarny. Jego koniec wieńczy rubin, wtopiony w drewno, jakby był jego nieodłączną częścią. Arodean zwykle zasłania go czymś, by nie kusić wszelakiej maści bandytów. Kostur naturalnie jest artefaktem i to potężnym. Zaklęcia rzucone przez niego nabierają znacznej mocy, zaś ich rzucanie niemal nie męczy Arodeana. Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do większości magicznych przedmiotów z legend i opowieści bardów, Aigwanthir nie jest inteligentny, chociaż bez wątpienia do pewnego stopnia świadomy. Nie wie zatem, że Arodean czarną magię zgłębiał z polecenia swego mistrza. Wyczuwając w użytkowniku skazę, czasem blokuje możliwość rzucania czarów przez siebie, innym razem mag musi toczyć z nim prawdziwą bitwę by narzucić swą wolę. Z tego też powodów, Arodean nigdy nie odkrył pozostałych funkcji artefaktu, a jest pewien, że skrywa on jeszcze niejedną tajemnicę.

Inne

Arodean nie śpi. Albo raczej: jego umysł zasypia, ale ciało wtedy przejmuje duch Sevaanu, zgodnie z umową, którą zawarli. Gdy ma on kontrolę nad ciałem, spędza czas spacerując i delektując się każdym aspektem odczuwania fizycznego świata. Oczywiście gdy Arodean podróżuje z jakąś grupą, Sevaanu udaje, że śpi – zdając sobie sprawę, że niespanie może przyciągać zbyt dużo uwagi. Rankiem zawsze Sevaanu przekazuje doświadczenia magowi i chociaż zawsze wkradną się jakieś przekłamania, to jest to wyjątkowo efektywny sposób uczenia się. Dzięki temu jeśli obaj pracują nad czymś, Arodean jest w stanie uczyć się bądź czytać o połowę szybciej niż inni.
Jeśli chodzi o samo kontrolowanie ciała, Sevaanu pomijając noce przejmuje je ilekroć uważa, że daną sytuację rozwiązałby lepiej. Niestety, z powodu charakteru ducha dzieje się tak dość często, co z oczywistych powodów frustruje Arodeana. Mag nadal czuje się on w pewien sposób winny temu, że Sevaanu jest z nim związany, więc nie protestuje za bardzo, zwłaszcza że po każdym incydencie ustalają na nowo zasady użytkowania „mieszkania”.
Niegdyś gdy duch przejmował ciało, oczy świeciły błękitnym światłem zaś głos brzmiał jak dochodzący z dna studnia, jednak obaj szybko się zorientowali, że budzi to niepokojące zainteresowanie w większości miejsc. Dlatego teraz, jedynym objawem przejęcia jest fakt, że ruchy stają się nieco bardziej sztywne.
Arodean i Sevaanu, śmieją się, że są jak stare, dobre małżeństwo – kłócą się o sposób urządzenia „mieszkania”, swoją rolę w nim, jednak żadne nie wyobraża sobie istnienia bez drugiego. Nawet fakt, że Arodean podaje Sevaanu jako swoje nazwisko uważają za podobny do ludzkiego zwyczaju przyjmowania nazwiska współmałżonka po ślubie.

Historia

Wysłuchajcie historię plagi Świetlistej Śmierci i zapamiętajcie ją dobrze! Historia ta uczy nas tego, co każdy wiedzieć powinien! Ważne lekcje z niej należy wyciągnąć – jak to magia sprowadziła na nas widmo zagłady oraz jak magia pozwoliła nam się uratować. Jednocześnie to magia sprawiła że nasz lud urósł w siłę przemieniając się z garstki walczącej desperacko o przetrwanie w potęgę jaką jest teraz, przeznaczoną do jeszcze większej chwały.
Wszystko zaczęło się gdy Ashrok Yzirhal, demon z krainy poza zbadanymi wymiarami, zapragnął zdobyć moc i wiedzę naszych mędrców. Przybył więc ze swą czarną świtą i ruszył do ataku na naszą stolicę – Healserath. Sto jeden lat i sto jeden dni trwała wojna, aż w końcu Krąg Czarnego Liścia, który jako jedyny uniknął jeszcze zagłady zdołał zniszczyć demona. Ten jednak umierając zaczerpnął esencję życiową ze wszystkich swych sługusów i rzucił Klątwę Świetlistej Śmierci. Na jej pierwsze efekty pozostało czekać dwieście lat, ale w końcu zaczęło się – kolejne, coraz młodsze elfy zaczęły umierać, zaś każdy przed śmiercią na chwilę świecił upiornym światłem. Badania naszych magów w końcu przyniosły odpowiedź – klątwa demona sprawiała, że rozpadały się same dusze wszystkich Sae’miri.
Krąg Czarnego Liścia natychmiast przystąpił do badań, jednak na pierwsze odkrycia trzeba było czekać długie trzy wieki. Przez ten czas, populacja naszego ludu spadła z dziesiątek tysięcy do raptem trzech tysięcy elfów. Ostatecznie nadszedł przełom – eksperymenty przeprowadzano najpierw na ochotnikach, później zaś na przestępcach, jednak przyniosły w końcu efekt. Przeprowadzono pierwsze Złączenie – i chociaż wszystko wskazywało na to, że odniesie skutek, to nie mogliśmy sobie pozwolić by czekać kolejne trzysta lat by mieć pewność. Nasza Najwyższa Przewodniczka zarządziła by przeprowadzić rytualne Złączenie wszystkich Sae’miri. W trakcie rytuału zginął jeden elf na każdych pięciu, jednak kolejne wieki pokazały, że eksperyment się powiódł i Świetlista Śmierć nie miała efektu na Złączonych. Były jednak efekty uboczne – po pierwsze, nasze dzieci również dziedziczyły klątwę i musiały być poddane Złączeniu, po drugie – nikt, kto przeszedł rytuał nie mógł opuścić terenów naszego dawnego państwa.

Urodziłem się sto piętnaście lat po opracowaniu Złączenia w rodzie Keamlith, znanym z potężnych magów, którzy się w nim rodzili. Nadano mi imię Arodean, po dziadku, który był jednym z pierwszych w Kręgu, którzy rozpoczęli ścieżkę badań, która zaprowadziła ich do Złączenia i tym samym naszego wybawienia. Od dziecka wiedziałem, że przetrwam swój rytuał a następnie dołączę do Kręgu Czarnego Liścia – nie zdziwiło mnie więc, gdy zostałem wybrany. Uczyłem się szybko, zwiększając swój zasób wiedzy i moc. Wszędzie jednak gdzie spojrzałem, widziałem jedynie kolejne prace nad Złączeniem. Oczywiście chciałem wiedzieć na czym rytuał polegał – była to wszak tajemnica znana jedynie elicie Kręgu, jednak uważałem, że tylu potężnych magów marnuje swe talenty, na prace nad czymś co już zostało opracowane. Było tyle dziedzin magii do odkrycia, tyle ścieżek do potęgi!
Nie mogłem być szczęśliwszy, niż gdy mój mistrz – Naamlovs wezwał mnie do siebie.
- Jesteś moim najlepszym uczniem – zaczął – Uważam jednak, że jest wiele ścieżek, która powinieneś poznać, których w Kręgu nie zgłębisz. –
- Ależ mistrzu! Wystarczy mi ta wiedza, którą mi przekazujesz! – zawołałem, w duchu zgadzając się z nim. Poczułem, że wykrył moją obłudę, ale nic nie powiedział.
- Mam dla ciebie zadanie: chcę byś opuścił nasze ziemie i ruszył w świat, zgłębiać inne sztuki tajemne. Zwłaszcza chcę byś się skupił na zakazanych ścieżkach, takich jak demonologia, nekromancja, magia śmierci i wiedza o duchach. – spojrzał na to surowo – Nie rób takiej miny! Wiem, że aż nie możesz się doczekać, że nie umiesz ukryć ciekawości ilekroć słyszysz o zakazanych sztukach! –
- Ale mistrzu, czyż nie zginę, gdy tylko opuszczę Granicę? – zapytałem, decydując że nie będą go zawstydzał fałszywym zapewnianiem, że chęć poznania czarnej magii nigdy nie zagościła w mojej głowie.
- Ty przeżyjesz – odparł z taką mocą, że uwierzyłem. Wszak potwierdzało to moje przekonanie, że istotnie jestem kimś specjalnym i wyjątkowym!
Przygotowania do podróży zajęły kolejne pół roku, byłem jednak cierpliwy. W końcu mistrz mnie wezwał, by dać mi ostatnie rady i przekazać mi pewien przedmiot.
- Oto klucz twej wolności i życia – powiedział, podając mi kamień runiczny – Gdy poczujesz, że za Granicą opadasz z sił, że życie z ciebie wypływa, chwyć go oburącz i wypowiedz następujące słowa… -
Tu Naamlovs przekazał mi swe tajne zaklęcie i chociaż go nie zrozumiałem, kazał mi powtarzać tak długo, aż zapamiętam. Następnie pożegnaliśmy się i każdy z nas ruszył w swoją stronę – on z powrotem do Kręgu, ja ku potędze i chwale.
Niecały tydzień po przekroczeniu Granicy zacząłem się robić coraz słabszy. Rozpoczęły się halucynacje, siły zaczęły mnie opuszczać, zaklęcia stawały się coraz słabsze… w końcu gdy po nocy nie byłem w stanie wstać, chwyciłem run i wypowiedziałem zaklęcie.
Nie jestem opisać co się wtedy stało, zalała mnie fontanna barw, obrazy krainy pełnej fioletowych mgieł, otoczyły mnie dziwne głosy i uczucia, których nie jestem w stanie nazwać ani opisać. Zrozumiałem jednocześnie czym jest Złączenie. Pojąłem, że wszyscy Sae’miri utracili już swe dusze i rytuał jest jedynym co może nas utrzymać przy życiu. Magowie z Kręgu odkryli sposób by poświęcając w ofierze ochotników i przestępców naszej rasy, jak również zwykłych ludzi z okolicznych terenów, zwabianych magią, otworzyć przejście do krainy duchów. Tam zaczęli chwytać najsłabsze z nich i zamykać je w ciałach Sae’miri, zastępując utracone przez nas dusze. Zrozumiałem też dlaczego nie możemy opuścić naszym ziem i przekroczyć Granicy – im większa odległość od miejsca rytuału tym słabsze stają się zaklęcia, które spętały danego ducha i w końcu zaczyna walczyć o uwolnienie – to zaś nieodmiennie kończy się śmiercią. Runiczne zaklęcie mistrza uwolniło uwięzionego we mnie ducha i uspokoiło go na tyle, że jego próby uwolnienia, nie kosztowały nas życia. Duch, którego imię, jak się dowiedziałem, brzmiało Sevaanu przekazał mi swą historię…
Pojąłem też, że istotnie jestem specjalny i wyjątkowy – jednak nie ma w tym mojej zasługi. Mój mistrz, z sobie znanych powodów, już wieki temu pojął, że będzie potrzebował ucznia, który może podróżować. Dlatego też, jednego z przyzwanych duchów nie Złączył od razu po schwytaniu, ale zaczął go wypuszczać w ciałach zwierząt, pozwalając mu poznawać świat. Zawarł z tym duchem, układ – kiedyś umieści go w ciele jednego z Sae’miri, który będzie miał zostać jego uczniem. Spęta go jak każdego innego, jednak pewnego dnia, wypuści swego ucznia wraz z jedynym zaklęciem, które może pozwolić na przeżycie przekroczenia Granicy – Zaklęciem, które uwalnia schwytanego ducha. Sevaanu szybko pojął, że chociaż układ jest ryzykowny – to tak naprawdę nie ma innego wyboru niż go przyjąć i liczyć na dobrą wolę maga. Na jego szczęście Naamlovs mówił prawdę i gdy użyłem runu, stał się wolny. Oczywiście bałem się, że mnie opuści – ja zaś bez życia i duszy padnę martwy, jednak wyjawił mi, że nie taki jest jego cel. Mój mistrz zamykał go w zwierzętach by ten pojął jak może doświadczać świat fizyczny, dotąd nie do pojęcia dla kogo jego rasy. Naamlovs dobrze wybrał – Sevaanu był niezwykle ciekawą świata istota i chciał poznawać więcej i więcej. Zgodził się ze mną dzielić ciało, utrzymując mnie przy życiu, w zamian za rolę „pasażera” doświadczającego życia wraz ze mną.
O następnym pięćdziesięciu latach nie chcę opowiadać.. Dość powiedzieć, że wiedza, którą zdobyłem i tajemnice, które poznałem wystarczyły by moją ambicję i arogancję zastąpić pewną dozą pokory i nocnymi koszmarami. Dziś jestem pewien, że gdyby nie kojący wpływ Sevaanu i jego życzliwe rady, to na pewno w którymś momencie potknąłbym się i trafił na złą ścieżkę.
Gdy wróciłem, mistrz czekał na mnie na Granicy. Spojrzał mi w oczy i odetchnął z ulgą – wtedy myślałem, że cieszył się, że jego eksperyment się powiódł i stworzył kogoś zdolnego przekroczyć Granicę, teraz sądzę, że cały czas bał się czy nie wrócę do cna spaczony wiedzą, którą posiadłem. Wytłumaczył mi, że nie mogę wrócić do miasta, jako że powrót pierwszego Sae’miri, który może podróżować wywołałby zbyt wielkie zamieszanie. Nie podobało mi się to, ale usłuchałem, ufając Naamlovsowi. Opowiedziałem mu wszystko co wiem, następnie znowu ruszyłem w podróż.
Wróciłem po raz kolejny gdy znowu mnie po mnie posłał. Tym razem jednak nie czekał na mnie sam, lecz otoczony przez grupę magów mających rozkaz aresztowania nas za zdradę stanu. Nie wiedziałem co się dzieje i wciąż wierzyłem, że to jakieś nieporozumienie, więc wolałem się poddać. Sevaanu jednak zauważył coś, czego ja nie dostrzegłem – czyjś złowróżbny gest lub coś bardziej ulotnego, jak strzęp myśli. Dość, że przejął moje ciało i zaatakował. Naamlovs wykorzystał zamieszanie by chwycić swój kostur i dołączyć do walki. Nie pamiętam nic z całego starcia, jedynie to, że gdy Sevaanu oddał mi ciało, klęczałem przy ciele swego mistrza, zaś wokół nas leżały ciała przeciwników. Gdy mój towarzysz ostrzegł mnie, że zbliżają się posiłki kręgu, wstałem, zabrałem księgę czarów i notatki Naamlovsa, które miał ze sobą, podniosłem jego kostur i ostatecznie opuściłem ziemie swego ludu, spokojny że żadna pogoń nie przekroczy Granicy.
W zaciszu pokoju w karczmie, w jednej z osad, w których przebywałem, przejrzałem notatki Naamlovsa. Część z nich uległa zniszczeniu podczas walki, ale to co zostało rysowało przede mną ponury obraz. Zrozumiałem co mój mistrz chciał osiągnąć, już wtedy kiedy zaplanował „stworzenie” mnie i dlaczego chciał bym zgłębiał zakazane sztuki. Pojąłem, że skoro on nie żyje, muszę zdobyć jeszcze więcej wiedzy by móc dokończyć jego dzieło – zaś zarówno ja, jak i Sevaanu, wiedzieliśmy, że tego właśnie chcemy. Po kolejnych dekadach podróży, postanowiłem odwiedzić jedno z najsławniejszych miast zachodu – Nimnaros, siedzibę maga Bubeusza oraz miejsce artefaktu zwanego Białym Płomieniem.

Dukkha

Wygląd

Symbol