Repertorium
Dane podstawowe
Verath Caron
- Użytkownik
- Denadareth
- Imię
- Verath Caron
- Przydomek
- Kel, Pierwszy z Caronów
- Rasa
- człowiek, toled
- Wiek
- 24
- Profesja
- hazardzista, mag losu

Wygląd zewnętrzny
Mężczyzna szczupły i zawsze lekko garbiący się, co sprawia, że wydaje się niższy niż te 175 centymetrów, które ma. Gdy ma pieniądze - ubrany w ciuchy dobrej jakości, mocne i trwały. Gdy pieniędzy nie ma, ubiór pokazuje ślady zużycia. Verath ma ciemne włosy, a w celu zamaskowania rysów twarzy zapuścił brodę i wąs. Niestety, mimo wszystko nie potrafi się pozbyć najbardziej charakterystycznej cechy wyglądu - blizny na lewym policzku, niemal sięgającej oka. Oczy zaś ma zimne i blade, jak niebieskawe okruchy lodu.
Dane szczegółowe
Usposobienie
Filozofia życiowa Veratha jest cyniczna i pełna sprzeczności, a wynika bezpośrednio z talentu magicznego, którym dysponuje. Doskonale wie, jak wiele w życiu zależy od przypadku, losu i jak odrobina pecha, może zniszczyć plany śmiertelników. To sprawia, że gardzi długoterminowym planowaniem, żyjąc z dnia na dzień. Jednocześnie fakt, że szczęście można tak łatwo kontrolować - owszem, magią taką jak jego, ale także siłą, osobowością, charyzmą - sprawia, że nie wierzy w czysty przypadek. W jego mniemaniu, maluczcy są podatni kaprysom losu, a silni narzucają mu swoją wolę.
Pragnienia i obawy
Pragnienia:
- Pozornie brak. Verath żyje z dnia na dzień, podróżując bez celu, oddając się różnego rodzaju przyjemnością. Nie ma planów... poza tym, że pewnego dnia, chciałby zabić swego ojca.
- To było prawdą, aż do niedawna. Gdy Verath dowiedział się, że magowie losu czasem potrafią władać czasem, w jego głowie pojawił się pomysł zgłębienia tych tajników. Zapytany, powiedziałby, że robi to dlatego, że moc ta wygląda na potężną, ale możliwe, że podświadomie ma nadzieję, że dysponując nią, mógłby cofnąć czas i wymazać parę błędów...
Obawy:
- Wciąż się boi, że ojciec dowie się, że on żyje i że ukarze Deirdre za kłamstwo, a potem go dopadnie.
- Dręczą go dwa koszmary: to jak zabija ukochaną oraz sen, w którym różne wersje go z przyszłości, w których zachował się inaczej, drwią z jego losu.
Umiejętności
"Błyskotliwy, ale leniwy" - te słowa doskonale go określają. Verath liznął podstawy najróżniejszych sztuk i rzemiosł, od walki, przez złodziejstwo, jeździectwo, pływanie, medycynę i tak dalej. Wszystko na dostatecznym poziomie, by się w neutralnych warunkach nie skompromitować i nie dać zabić, ale brakuje mu uwagi i motywacji, by cokolwiek zgłębić w większym stopniu: gdyż prawie zawsze, gdy robi coś ważnego, używa swej mocy, by upewnić się, że dopisze mu szczęście i osiągnie jak najlepszy z możliwych rezultatów.
Moc Veratha to magia losu, wyćwiczona pod okiem "ojca" Veratha, Mawra Carona. Verath zna parę podstawowych zaklęć wody i ducha, ale prawie wyłącznie używa czystej magii losu i, w bardzo ograniczonym zakresie, czasu. To ostatnio używa by w sytuacjach, w których musi reagować szybko, spowolnić na chwilę czas, zyskując więcej czasu na rzucenie zaklęć. Niestety, jakkolwiek Verath bardzo by chciał, nie potrafi używać swojej mocy jednocześnie będąc zmuszonym do walki, ale całkiem dobrze mu idzie wspieranie i przeszkadzanie innym walczącym, jeśli tylko ma możliwość skupienia się na tym.
Jedyną umiejętnością, którą Verath opanował w stopniu mistrzowskim, są wszelkiego rodzaju sztuczki karciane. Często wykorzystuje je, by wyciszyć umysł, skupić się na swojej mocy, wprowadzić w stan zbliżony do medytacji i wejść w Drugą Uwagę. Jest także całkiem niezłym hazardzistą, ale tu zawsze sobie pomaga magią, co potrafi robić po kryjomu. Czasem też podstawia inne osoby, które grają, a on nagina prawdopodobieństwo rzutów i kart tak, by wygrywali.
Ekwipunek
Ubranie podróżne, sztylet, mocny kij, trochę peniędzy... i mnóstwo talii kart, czystych, znaczonych, wybrakowanych, pełnych... do wyboru do koloru.
Przynajmniej jedna z tych talii pełni rolę księgi czarów Veratha, z wzorami zaklęć wyrysowanymi na kartach.
Inne
- Imię Verath nadał mu Mawr Caron. Nigdy nie zdradza z jakim imieniem się narodził, być może sam nie pamięta. Obecnie używa imienia "Kel".
- Jego ojciec, Mawr Caron, jest szefem Skalpelu, najpotężniejszej organizacji przestępczej w Qwaroth. Adoptował wiele sierot z talentem do magii losu i wyszkolił ich, jednocześnie skłaniając do walki między sobą. Ci, którzy okażą się za słabi, znikają.
Historia
Verath szedł, ostrożnie stawiając stopy. Dawno nie był w lochach, ale pamiętał, gdzie umieszczono część pułapek. Co do innych... znał tego, kto je ustawił. Wiedział jak on myśli. To pomagało w uniknięciu ich. Przed drzwiami do korytarza stał strażnik. Znudzony podrzucał pęk ciężkich kluczy. Idealnie.
Verath, skryty w cieniu, uniósł rękę, kreśląc w powietrzu znaki i wypowiadając słowa mocy. Poczuł, że zaklęcie szybuje w stronę strażnika... i uśmiechnął się, gdy mężczyzna nie złapał opadających kluczy, które rąbnęły go w nos. Mężczyzna krzyknął i wybiegł, trzymając się za krwawiący nochal. Verath podniósł klucze i otworzył drzwi prowadzące do korytarza, po którego obu stronach były rzędy cel.
Podszedł do właściwej celi, otworzył drzwi i...
- Witaj, synu - odezwał się Mawr Caron. - Zastanawiałem się, czy przyjdziesz.
Verath zignorował ojca i spojrzał na Alyssę. Z trudem stłumił krzyk. Palce prawej ręki miała ucięte, lewej połamane. Nagie piersi pokrywały ślady bo uderzeniach bicza, nogi, uda i stopy, pogruchotane stopy, ślady oparzeń. A jej lewe oko...
- Musiałem się dowiedzieć - Verath odezwał się przez ściśnięte gardło. Na dźwięk jego głosu, Alyssa się poruszyła, ale nie podniosła głowy. - Czy to wszystko kłamstwo? Użyła mnie, by dopaść ciebie?
Alyssa lekko uniosła głowę i ją opuściła.
Verath dobył sztyletu i wbił go po rękojść w jej zniszczone oko.
***
Jego dar był silniejszy, ale Deirdre lepiej sobie radziła z nożami, więc myślał, że ich szanse są równe. Niestety, użycie magii w walce okazało się o wiele trudniejsze niż się spodziewał. Raz jedynie zdołał sprawić, by Deirdre się potknęła, ale nie zatrzymało to jej natarcia. Próbował wykorzystać ten moment, by rąbnąć ją rękojeścią sztyletu, ale odepchnęła jego rękę i cięła mocno.
Najpierw poczuł chłód a potem ogień na policzku. Upadł na ziemię, przyciskając dłoń do zakrwawionego policzka i spojrzał na stojącą nad nim Deirdre, ze sztyletem w dłoni. Z ostrza kapały czerwone krople. One jednak też się zawahała.
- Przykro mi, że to ja cię złapałam - powiedziała. - Nie chcę cię zabijać.
- No patrz, ja też nie chcę byś mnie zabijała.
- Bardzo śmieszne. Naprawdę tego nie chcę.
- To nie zabijaj mnie - odparł Verath. - Pozwól mi odejść. Albo lepiej: chodź ze mną.
- Nie mogę - odparła. - Ojciec to zobaczy. Znajdzie nas i zabije.
- Nie zobaczy. Obserwowałem go długo, od lat. Wiem jak on myśli. Dam radę się ukryć.
- Ale... - Deirdre zamilkła. Patrzyła na Veratha długo, podczas gdy krew ciekła mu przez palce. - Dlaczego? - zapytała w końcu. - Wyciągnął cię z samego dna. Pokazał ci jak używać mocy. Wyszkolił cię. Wyszkolił nas wszystkich. Dał nam pieniądze i wpływy. Jesteśmy mu winni posłuszeństwo.
- Napuścił nas na siebie - odparował Verath. - Wyhodował atmosferę podejrzliwości i zdrady. Bawi się patrząc, jak próbujemy się pozabijać.
- Szuka następcy...
Tym razem Verath nie dał jej dokończyć.
- A co z tymi, którzy nie byli dość dobrzy? Co się z nimi dzieje? Galaha mi nie żal, chyba nikomu go nie żal, ale Rhea? Balith?
- Ty nie musiałeś się martwić, że cię to spotka. Byłeś jego ulubieńcem. Byłeś najsilniejszy - Deirdre opuściła na chwilę wzrok... i sztylet. - To przez nią? Przecież cię zdradziła. Chciała cię wykorzystać, by zniszczyć ojca... by zniszczyć naszą rodzinę.
- Kochałem ją - Verath odpowiedział tylko.
Znów chwila ciszy.
- Złapie cię - Deirdre spróbowała raz jeszcze.
- Nie. Teraz jest idealny czas na ucieczkę. Ten meteoryt, te zawirowania magii, zamieszki... sieć wywiadowcza ojca też na tym ucierpiała. Dam radę zniknąć.
- Ojciec się pozbiera, zobaczysz.
- Pewnie tak, ale mnie już tu nie będzie. Nie będzie lepszej okazji. Chodź ze mną.
- Nie pójdę z tobą. Ale powiem, że cię zabiłam - Deirdre odezwała się po chwili. - Jeśli masz rację... to powinnam zostać jego nowym ulubieńcem. Na pewno przeskoczę Cerwyna i Gwydiona. Ale trzymaj się daleko od nas. Jeśli zobaczę cię jeszcze kiedyś... umrzesz.
Dukkha
Wygląd
(Nie mam pomysłu, wymyślę :P)
Symbol
Karta do gry przedstawiająca waleta grającego w kości.