Iskra, która rozpaliła płomień

Ktoś, kto chce przywrócić moc dawnych bogów, musi być szalony. Musi też mieć bardzo konkretny powód.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Fristron
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 115
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Fristron
Pirrel wrócił do głównej komnaty za Naviną i przez chwilę milczał, w miarę jak pozostali kontynuowali eksperyment. Kiedy jednak krew zapłonęła, poważnie się zaniepokoił. Coś mogło stać się Navinie!
- Naprawdę uważam - powiedział, starając się brzmieć stanowczo - że powinniśmy już wracać do miasta.

Fristron jednak był zbyt podekscytowany pułapką, by się teraz cofać. Na sugestię asystenta zareagował sprytną zdolnością nabywaną przez wielu ludzi z wiekiem: wybiórczą głuchotą.
- Biorąc pod uwagę, że jest świeża - zauważył mag - to może być krew Deży.

Bubeusz
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1416
Rejestracja: 2021-06-13
Otwarte oko. To był ostatni symbol na tarczy. Kiedy Serywen przekręcił, maszyna pozgrzytała, potrzeszczała i ucichła.
Nie stało się nic.
Chyba.

Mechamag próbował sobie ułożyć cały proces w głowie. Ta maszyna z pewnością ma jakiś logiczny sens, który im umyka. Zazwyczaj, jeśli nie ma się instrukcji obsługi, robi się rzeczy nie w tej kolejności, co trzeba i to prowadzi do problemów. Więc... może i oni zrobili coś nie po kolei? Poziome H otwierało drzwi, tutaj nie było wątpliwości. Kropla nalała krwi do czar.
Przekreślone kółko posłało energię z płonącej krwi do góry, aż do dysku w centralnym miejscu sufitu. Przekreślone kółko? A może chodzi o to, że ten dysk... powinien się usunąć? Ale nie usunął się, bo posłali energię tylko z jednej czary, a przecież wnęk jest pięć.
Symbol ognia odpalał mechanizm. Zasadniczo, jeśli chciano tą "armatą" posłać energię w kosmos, to dysk w suficie powinien być otwarty, tak, aby odsłonić niebo.
Co mogło robić to otwarte oko? I w jakim miejscu powinni byli je odpalić, aby zadziałało poprawnie? Tego najwyraźniej nie wiedział.

Krew Deży... Biorąc pod uwagę szpary pomiędzy kafelkami, w które wciekała krew zabitej, było to całkiem prawdopodobne. Fristron spróbował sobie przypomnieć, co wie o minotaurach i ich krwawych rytuałach. Ich wierzenia były prostsze niż ludzkie. Wyznawali szeroko pojętego Ojca Niebo, który był w gwiazdach i zapewne stanowił jakiś uproszczony odpowiednik Mystysa. Boginią natomiast była Matka Ziemia, odpowiednik Aleidy, chociaż może bardziej Asstet, bo kojarzona była też z dołem, podziemiami, demonami, śmiercią i chaosem. Pirrel wspominał, że dużo tu eteru śmierci, zwłaszcza na dole.
Ludy prymitywne przywiązywały dużo wagi do pośmiertnego życia. Wydaje się, że już wiedzieli, jak wygląda święty proces - że w chwili narodzin ze słońca spływa nowa dusza, a podczas śmierci ulatnia się ona z powrotem w niebo, do księżyca. Skoro ta machineria korzysta z energii dusz...

Przypomniał sobie jeszcze jeden symbol, zupełnie nieskojarzony z minotaurami, ale... analogia nasuwała się sama. Oś świata, Centralna Góra. Miejsce styku Nieba z Ziemią. Tam, gdzie astralne zasłony są cienkie i przy odrobinie szczęścia można podróżować ze światów dolnych do światów górnych i z powrotem. Wchodzić jak po wielkiej fasoli... I spadać w dół, niczym do króliczej nory.
Przypomniał sobie wielki lej znajdujący się w podziemiach tej budowli. Ani chybi symbol świata podziemnego.
Czy to możliwe, żeby ta armata nie służyła do rozrywania dusz, tylko... ich transportowania? Wysyłania na księżyc? A może...? A może chcieli oszukać w ten sposób Święty Proces i wystrzelić się z powrotem na słońce? Może nie składali tutaj rytualnych ofiar, ale sami, świadomie, poświęcali swoich królów u schyłku ich życia, aby, niezależnie od tego, jakie prowadzili życie, trafiali bezpośrednio do raju?

Jest to jakaś hipoteza. Wymagałaby dalszego zbadania, być może ktoś, kto zna starożytne pisma, mógłby znaleźć na ścianach tej budowli jakieś potwierdzenie lub zaprzeczenie tej teorii.

Navina z kolei pamiętała, że zostawili w drugim pomieszczeniu zejście na dół i jeszcze jedną, nieotwartą szafkę. Nie bardzo rozumiała, co się tu właściwie zadziało, więc wróciła myślami do rzeczy prostych - takich jak otwieranie drzwi. Może warto byłoby to sprawdzić? Bała się jednak, że za nimi może czyhać na nich kolejna pułapka, albo inne klątwy faraońskie.

Denadareth
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Serywen
Serywen zaczął się zastanawiać nad sensem dalszej manipulacji urządzeniem. Ciekawiło go to, o tak. Z drugiej tracili na to zbyt wiele czasu, a po kiego licha miał wysyłać ten strumień energii w przestrzeń? No i czy na pewno chciał eksperymentować z tym, mając tych tutaj pod ręką? Czy nie wolał pracować w spokoju i samotnie.
- No dobra, czy nie pora zadać sobie pytania, czy na pewno chcemy aktywować to urządzenie? - zapytał na głos.
Przypomniał sobie o zejściu na dół.
- Może zamiast sterczeć tu, dokończymy badanie budowli? - zapytał. - Żeby nic nas nie zaskoczyło... no i może znajdziemy jakieś wskazówki. A potem na spokojnie będziemy mogli tu poeksperymentował.
Mimo to nie mógł tak po prostu odejść. Czy krwi Deży starczyłoby do wypełnienia wszystkich czar czy potrzeba było więcej ofiar? By sprawdzić, przekręcił pokrętło raz jeszcze na znak kropli.
Veni, rescripsi, discessi

Dahlien
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Navina Gruushya
Orczyca skrzyżowała ramiona pod piersiami unosząc je tym sposobem nieco. Jej twarz nie wyrażała w żaden sposób aprobaty wobec poczynań dwóch mężczyzn. Czy naprawdę samce musieli pchać się wszędzie, gdzie nie trzeba? Jak widać zasada ta sprawdzała się zawsze, niezależnie od rasy, do jakiej należeli.
- Ehem... wiecie... z tego co słyszałam, to przytaszczyliście tu swoje zadki w misji ratunkowej. Już znaleźliście profesorka i tę biedną dziewczyną. I ja wiem, że należę raczej do tych prosto myślących, więc mogę tego nie zrozumieć. Ale po cholerę dalej tu siedzimy? Założę się, że w mieście rodzina Deży czeka, aż będą mogli chociaż odzyskać jej ciało.
Plus nie podobało jej się babranie w magicznych pułapkach. Takie grzebanie w nich nigdy nie kończyło się dobrze.

Awatar użytkownika
Fristron
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 115
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Fristron
- Popieram Navinę - powiedział szybko Pirrel, bardzo zadowolony z obrotu spraw. Ale ładnie zbiegały mu się tutaj priorytety! - Powrót do miasta jest jedynym logicznym rozwiązaniem.

Fristron jednak cały czas wpatrywał się w machinę z zaciętą miną.

- Nie możemy po prostu tak zostawić takiego potężnego artefaktu - zaoponował. - Stary mag zaczął chodzić wte i wewte, to wskazując tu, to dźgając palcem tam, trochę mamrocząc do siebie, a trochę dzieląc się z towarzyszami swoimi podejrzeniami, że urządzenie może służyć do wysyłania dusz w kosmos.

- Reasumując - podjął wywód po krótkim streszczeniu jak działa Święty Proces - jeśli moje podejrzenia się potwierdzą, jest to maszyna o ogromnym potencjale duchowym. Jako taka, stanowi zagrożenie dla miasta. Już są ofiary. Biorąc to pod uwagę, ja się stąd nie ruszę dopóki osobiście nie upewnię się, jak działa to miejsce. Navino, jestem przekonany że za twoją ekspertyzę znajdzie się w miejskiej kasie odpowiednia nagroda. Serywenie, z pewnością nie chciałbyś przegapić uczestnictwa w tak epokowym odkryciu starożytnej machinerii? Pirrel, ja ci podpisuję czeki, więc rób co mówię. No, moi drodzy, to co: jesteście ze mną?

Pirrelowi rzedła mina w miarę, jak Fristron się rozgadywał. Stary kompletnie zbzikował. Przez cały ten czas asystent był przekonany, że należy go trzymać pod kluczem żeby nie wybił się na niezależność, a historyjka że słoneczko mu zaszkodzi wydawała się tylko dogodną manipulacją. A tu proszę, chichot historii był taki, że maga faktycznie nie wolno już było wypuszczać, bo brakowało mu kilku klepek.

Bubeusz
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1416
Rejestracja: 2021-06-13
Przekręcona na kroplę maszyna wypluła jeszcze tylko słabym ciurkiem odrobinę krwi do każdej z czar.
Mieli więc cztery czary pełne i jedną z niewielką kałużą na samym dnie.

Dahlien
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Navina Gruushya
Navina westchnęła ciężko i pokręciła głową zniesmaczona. Dlaczego samcy zawsze tacy byli? Nie ważne do jakiej rasy należeli chcieli się popisać, pokazać swoją wielkość, postawić na swoim? Ci tutaj może i mieli dużą wiedzę, posiadali magiczne sprzęty czy moce. Wysłuchała tłumaczeń Fristona dotyczących machiny wysysającej dusze.
- Skoro się tak martwicie o to urządzenie równie dobrze mogę po prostu trochę zdemolować świątynię i upewnić się, że więcej nie będzie działać. Poza tym jakby nie patrzeć, to to koło jest głównym przełącznikiem. Powiedzcie tylko słowo, a nieco narozrabiam.
Uśmiechnęła się szeroko z groźnym błyskiem w oku i strzeliła z karku. Nie rozumiała po co to wszystko. Chcieli się upewnić, że więcej komuś nie stanie się krzywda? Było ku temu bardzo proste rozwiązanie.
- Dobra, to skoro wy się tu bawicie ja zabieram Pirella i wracamy do wcześniejszej komnaty. Zostało tam co nieco do sprawdzenia. Młody już pokazał, że sporo umie, przyda mi się. Jakby co też zapraszam, jak już skończycie zużywać krew swojej koleżanki.
Brakowało jej taktu? Zdecydowanie. Ale tym razem świadomie chciała im wskazać, że robienie tego... wszystkiego, może ich kosztować życie. W każdym razie chciała mieć ze sobą jednego maga. Wróciwszy do pokoju ze statuetką na wyłączniku pułapki podeszła do drugiej "szafki", która jeszcze czekała na zbadanie i otworzyła ją. Raz się żyje.

Denadareth
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Serywen
Serywen spojrzał z pewnym rozczarowaniem na niewielką kałużę krwi.
- Nie chce ktoś upuścić trochę krwi do tego? - machnął zdrową ręką w stronę zbiornika.
Spojrzał najpierw na Pirrela, licząc, że ten się zaoferuje. W końcu od tego byli asystenci, prawda?
Słysząc słowa Fristrona, przeniósł wzrok na starszego maga i spojrzał na niego z czymś zbliżonym do szacunku, czymś co mogłoby nawet być szacunkiem, gdyby oczywiście Fristron nie był zadufanym w sobie dupkiem, który do manipulacji siłami wszechświata podchodził w absolutnie nieodpowiedzialny i nienaukowy sposób - czyli mówiąc krótko, gdyby nie był magiem. I to, że taumaszyny Serywena dość często wybuchały, wcale nie znaczyło, że to jego podejście było nieodpowiedzialne!
- Słusznie prawisz - pokiwał z powagą głową. - Wiekopomne odkrycie! Wiekopomne!
Owszem, nie było to to, po co Serywen przyjechał do tych barbarzyńskich krain, ale skoro już tu był... grzechem (przeciwko nauce!) byłoby nie skorzystać z okazji.
Veni, rescripsi, discessi

Awatar użytkownika
Fristron
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 115
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Fristron
Pirrel zmrużył gniewnie oczy, widząc jak Serywen wpatruje się w niego wyczekująco. Już miał przedłożyć teorię, że być może hyusia krew jest całkowicie niezbędna do uruchomienia machiny, kiedy Navina zarządziła, że wracają do komnaty w głębi. Młodzienieć grzecznie podreptał za nią, ignorując mechamaga. Wewnątrz obserwował efekty ruchów Naviny.

Fristron spojrzał z niesmakiem na asystenta. Niespecjalnie mu się podobało, że latał za orczycą jak jej grzeczny piesek. W ostatnich latach Pirrel wykazywał się coraz większą niezależnością, znajomością arkanów magii, oraz, przede wszystkim, zawiłych procedur które rządziły teraz jego życiem. W efekcie starszy mag mógł odpuścić sobie nieco ze swojego napiętego grafiku... czy jednak mógł polegać na asystencie, który był na rozkazy pierwszej napotkanej poszukiwaczki przygód?
Nie było to jednak teraz najważniejsze. Mag spojrzał na piątą czarę; wydawało się jasne, co należy zrobić. Spojrzał na Serywena; hyus rozglądał się nonszalancko po pomieszczeniu, wyraźnie dając do zrozumienia że owszem, krwi trzeba dolać, ale cudzej. Fristron niewiele potrzebował żeby podjąć decyzję: przepełniania go determinacja, by doprowadzić sprawę do końca. Poza tym przypominało mu to stare, dobre czasy - krew, wampiry, rytuały... a nie te przeklęte papiery, góry papierów...
Mag sięgnął do pasa po podróżny nożyk i zorientował się, że nie podróżował już od tak dawna, że nie spakował ze sobą podróżnego nożyka. Zaklął pod nosem i zwrócił się do Serywena:
- Ja ją zapełnię. Masz coś, co by się nadawało do upuszczania krwi? Bez rozchlapywania jej na boki, w miarę możliwości.

Denadareth
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Serywen
- Ależ oczywiście! - zawołał Serywen.
Musiał przyznać, że zaskoczyło go zdecydowane działanie maga. Może nie był on taki nieogarnięty, jak inni czarownicy. No i całe szczęście, że nie oczekiwał, że to Serywen będzie przelewał swoją krew. Owszem, nie raz zdarzało mu się odnosić rany podczas eksperymentów, ale zawsze lepiej było czegoś takiego uniknąć. Do tego czy ten jego nożyk na pewno został należycie zdezynfekowany? Wyparzony, wygotowany i wysterylizowany w alkoholu?
Nie, zdecydowanie lepiej, by ktoś inny przelał krew. Ale wkład Serywena był niemal równie ważny!
- Proszę! - powiedział wyciągając fiolkę.
Miał ich wiele. Trzymał w nich odczynniki, ale część zużył i nie miał czasu (i pieniędzy) na uzupełnienie. Nie lubił się jednak rozstawać z rzeczami, które mogły się przydać w przyszłości, więc po wyczyszczeniu zachował fiolki.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1416
Rejestracja: 2021-06-13
Szaleństwo w oczach starego Fristrona było tylko trochę widoczne. Cóż, to się nazywa prawdziwa pasja wielkiego czarownika.

Wkrótce trochę zbladł, a wszystkie pięć czar było napełnionych krwią.
Wiedzieli już, że klęknięcie przed nimi powoduje zapłon makabrycznej substancji, a przesunięcie tarczy sterującej na przekreślone koło kieruje energię krwawych płomieni ku górze, aż do centralnego dysku na środku sklepienia.
Otwarcie wylotu armaty?

Ciekawe, czy oni robili to o konkretnej porze roku, aby wysłać się na jakąś konkretną gwiazdę, a może wtedy, kiedy nad głowami przelatywała Nita? Albo jeszcze lepiej, w samo południe? - przemknęło Fristronowi przez myśl.

*

Tymczasem Navina z Pirrelem poszli wgłąb korytarza.
Orczyca otworzyła drugą szafkę, aby jej oczom ukazała się elegancka wnęka, w której, na podeściku, okraszona dwoma dużymi świecami w złotych świecznikach, stała księga. Na okładce widniał symbol czegoś w rodzaju rogatego, rozfalowanego, ale symetrycznego słońca. Księga była stara i zmurszała, lecz kiedy wojowniczka dotknęła jej, aż odsunęła palce zdumiona. To było zimne jak kamień. I twarde, jak kamień.

Ostrożnie wzięła znalezisko w ręce, czując ciężar zdecydowanie nieadekwatny do tego, co myślała, że trzyma. Dobrze, że przynajmniej nie kopnęła jej żadna magiczna energia. Ostrożnie otworzyła okładkę.

Księga okazała się być złożona z bardzo cienkich płytek jakiegoś dziwnego, połyskliwego kamienia lub metalu, złączonych ze sobą kilkoma żelaznymi pierścieniami na grzbiecie. Tylko owinięcie całości skórą sprawiało iluzję, że jest to zwykła księga.
Płytki wygrawerowane były symbolami, które widzieli już wielokrotnie na ścianach świątyni. Pismo minotaurów. Znaki były bardzo płytkie, ale zbierający się w rysach kurz wyraźnie odznaczał je na powierzchni owych metalowych stronic.

*

Pirrel tymczasem zajrzał za główne drzwi. Tak, jak się spodziewali, prowadziły one w dół. Omiótłszy pochodnią przestrzeń trzy razy i upewniwszy się, że nigdzie nie wystają żadne żelazne pręty ani nic, co mogłoby stanowić element pułapki, ruszył ostrożnie schodami w dół.

Po chwili spirala zakręciła i jego oczom ukazało się czerwone światło. Zszedł na dół, do komnaty z wielkim lejem, w której uwięziony był profesor.
Tylko tym razem stał na okalającej pułapkę platformie, mając pełen dostęp do ognistych czar, które zasilały pole siłowe. Jedna z nich, zgaszona przez Navinę, wciąż się lekko dymiła, ogień w pozostałych lekko przygasał, lecz wciąż się jarzył pewnym płomieniem.

Schody jednak ciągnęły się jeszcze niżej. I nawet Pirrel nie miał wątpliwości dokąd prowadzą: na jeszcze niższe piętro - dokładnie tam, dokąd prowadził lej i gdzie o mały włos nie wpadła Navina ratując profesora. Tam, gdzie mnogość czerwonych ślepi zmroziła ją swym beznamiętnym wzrokiem...

Dahlien
7. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Navina Gruushya
Zielonoskóra zmarszczyła brwi oglądając księgę. Kto to pisał historyjki w kamieniu? Ach, doprawdy dziwną była ta bycza rasa. Musiała przyznać jednak, że faktycznie taki sposób utrwalenia był o wiele lepszy, niż gdyby zrobiliby to na papierze. Ten tak szybko niszczał, że istniało niebezpieczeństwo, iż by całkiem się rozpadł do dnia dzisiejszego.
Nic jej nie mówiły znaki w księdze. Nawet jeśli już takowe widziała raczej nie potrafiłaby zrobić z nich użytku. Ale to nic, zawsze pozostawało to cennym znaleziskiem. Ciekawe ile była warta? Może ten cały Radny będzie skory sypnąć jej nieco więcej monet podczas wypłacania żołdu?
Schowała znalezisko do swych tobołków. W sumie to gdzie się podział Pirrel? Tylko na moment spuściła go z oczu...
Udała się za główne drzwi, gdzie wcześniej widziała, że podążał. Nie podobał jej się powrót do leja. Tym bardziej nie podobało jej się zejście niżej. Stojąc kilka schodów wyżej od chłopaka zmarszczyła brwi.
- Tam bym raczej nie schodziła. Na pewno nie tylko we dwójkę. Jeśli w tej dziurze utkwili biedacy bez duszy, jak to zasugerował Pan Starszy, to lepiej póki co witać się z nimi. W większej grupie, może. Na jednej wyprawie nie trzeba wszystkiego odkrywać. Wracajmy do Koteczka i Radnego. Najwyżej wrócicie tu z obstawą.
Nawet dla niej głupotą było pchać się dalej bez odpowiedniego sprzętu.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość