Zamknijcie oczy i....
Była ciemna jesienna noc. Gęste chmury zakrywały niebo, okalając dolinę nieprzeniknionym mrokiem. Nie sposób było dostrzec Ciernisty Lasu, w którym toczył się ciągły cykl przetrwania wśród ofiar i drapieżników. Nie dało się zobaczyć Błędnych Bagien, które to wciągały w swoje czeluści zbłądzonych i zagubionych, podtrzymujący cykl niefortunnych wypadków. Nie można było ujrzeć Morza Brzytw, którego przypływy i odpływy stanowiły stały cykl natury od początku dziejów. Tak samo było z Wioską Abulhart, Zielonymi Wzgórzami oraz Jeziorami Bliźniaczymi. Każdy z tych miejsc miał swoją rutynę, swoje działanie i swój nieodmienny cykl funkcjonując w tym świecie jak jedna, wielka naoliwiona maszyna.
Wśród tych wszystkich miejsc jedno wybijało się ponad wszystkie, przebijając swym porażającym majestatem nawet ogrom oceanu i potęgę gór. Przebijające się ponad chmury i wbita bezlitośnie w ziemię stała Iglica, a sama jej obecność oznaczała zrujnowanie wspomnianej wcześniej "maszyny". Iglica bowiem pochłaniała siłę, moc i magie tego świata, chcąc wysuszyć go na wiór...
Na szczycie Wieczystej Góry jak co roku spotykały się potężne istoty, które w swej mądrości omawiały trudne sprawy swego ludu i planowały co uczynić dla dobra ich rodzaju. Posiadały one ścisłą i bezdyskusyjną hierarchie, która podtrzymywana była od pokoleń dzięki sile tradycji. Każda z nich będąca ogniwem w ściśle prosperującym łańcuchu. Te istoty zostały nazwane przez gawiedź Wiedźmami. Szykowały się do walnego zgromadzenia, by omówić strategie przetrwania w obliczu zagrożenia ze strony Iglicy, która osłabia ich moce z każdym dniem.
Dwadzieścia cztery najmłodsze czarownice, pierworodne córki swoich matek. Młode, piękne i niedoświadczone, stanowiące przyszłość swojego gatunku. Ich zadaniem na tą noc było przyszykowanie wielkiego ogniska, zebranie potrzebnych ziół/zwierząt do obrzędów oraz przygotowanie miejsc dla każdej ze swoich sióstr i tak też uczyniły.
Dwanaście doświadczonych czarownic, które spełniły się po latach praktyki nad sztuką magii. Silne, niezależne i kompetentne, stanowiły podwaliny swojej organizacji. Ich zadaniem było przygotowanie odpowiednich narzędzi do rytuału, zadbanie o bezpieczeństwo i prywatność na zgromadzeniu oraz zadbanie o komfort starszyzny.
Sześć czarownic starszyzny, których wiek i doświadczenie nie miały sobie równych. Tajemnicze, potężne i rozważne, swoją mądrością utrzymywały swój zakon w harmonii oraz ładzie. Ich zadaniem było pilnowanie poczynań młodszych czarownic i rzucenie najważniejszych zaklęć w czasie obrzędów.
Na koniec Triada. Trzy najpotężniejsze wiedźmy jakie widział ten świat. Filar całej ich społeczności. Ich moc nie miała sobie równych, ich słowa były rozkazem absolutnym, ich wiedza przekraczała zrozumienie śmiertelników. Ich zadaniem było utrzymanie przy życiu swych sióstr i kontrolowanie ładu na świecie.
Oddalona od pozostałych sióstr, Triada siedziała na samym wierzchołku góry przy tańczących płomieniach ogniska, które tliło się z wystających korzeni Drzewa Próżnych. Drzewo to, rosnące tylko w tym miejscu, zwodziło na pokuszenie wielu tych którzy pragnęli wydobyć z niego magię, jednak zaślepieni własną chciwością i próżnością zostawali zrzuceni ze skał, niezdolni nic osiągnąć. Drzewo bowiem słuchało się tylko woli Wszystkowidzącej Glindy, oferując jej swoje liście, korę i korzenie pełne uzbieranej magii. Ognisko z jego drewna miało błękitno-pomarańczowy kolor i pokazywał dokładnie to co chciała zobaczyć wiedźma(zdecyduj co widzi).
Pod drzewem siedziała także władczyni cienia, przykryta cienką jak welon warstwą mroku, Vellis słuchała jak cień i noc szepczą jej do ucha wszystko to co działo się na świecie. Zarówno o siostrach szykujących się niżej, o wszystkich poczynaniach w Ciernistym Lesie, o wszelkich sekretach ukrywających się w Wiosce Abulhart, o poszczególnych nieszczęśliwcach pochłoniętych na Bagnach... oraz o Iglicy, pożerającej świat. Cienie mówiły jej też coś jeszcze, coś co chciała usłyszeć od dłuższego czasu(zdecyduj co słyszy).
Ostatnia postać siedziała tuż przy krawędzi urwiska. Krążące wokół niej, niczym czarodziejskie wróżki, niewielkie kulki mocy wibrowały intensywnie w obecności swojej Pani. Pod względem czystej mocy arkanów, najpotężniejsza czarownica zwana Nieprzeniknioną Menirwą była pogrążona w stanie pół-medytacji. Doskonale wiedziała co się dzieje wokół niej, jednocześnie ogarniając swym szóstym zmysłem nieprzeniknione podwaliny świata magii. Czuła każde drżenie, każdą fale z jaką moc przepływała na świecie. Wyczuwała jej zmiany oraz przemiany. Odczuwała też ogromny dysonans, absorpcje niewytłumaczalnej skali, której źródłem był Iglica. Pożera, pochłaniała i rosła od wszystkiego co istnieje, pozbawiając stopniowo świat magii. McGannogoll czuła jednak coś jeszcze. Postać lub przedmiot o ogromnym potencjale, który mógł być związany z przyszłością ich gatunku(zdecyduj co naprawdę postrzega)