Rozdział I - W poszukiwaniu nektaru.

Nawet najbardziej dorodny owoc może okazać się robaczywy. Tylko co wtedy z nim zrobisz?
Heinreich
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
Ya'Shuheragydoria
Spokojnie, oni sobie poradzą. Są silni i dzielni. To odpowiedzialni panowie, oni sobie poradzą, prawda? Spokojnie wszystko będzie dobrze, przecież to tylko duże zwierzę, a pan Szary wyglądał na bardzo doświadczonego. Na pewno wie co robi... prawda? Na pewno, nie mogło być przecież inaczej! W końcu mówił takim pewnym siebie tonem i jego mowa ciała też wskazywała, że przecież dla niego to drobnostka. Powinna mu zaufać. Musi mu zaufać! Tylko... czy atakowanie dorosłego dużego zwierza uzbrojonego w ciężką warstwę tłuszczu, ostre szpony, niebezpieczne uzębienie i o takiej wydatności krzepy, jest rozsądne? Na pewno tak i to Ya musi być głupia skoro powątpiewa w Pana Psa Szarego!

Nawet Pan Janon coś zrobił. Ruszył do tego małego stworzenia, będącym pewnie dzieckiem tego dużego i zaczął je przepędzać. Wydawało jej się to niezwykle nierozsądne, jednak to ona musiała być nierozsądna, bo przecież ten wygadany umięśniony Pan mimo pozornej nieporadności na pewno wie co robi, przecież wyglądał na takiego! Ya wiedziała, że pozory często mylą, ale przecież nie mogą mylić w tak ważnym momencie, przecież nikt by nie kłamał w takiej sprawie gdy życie jest zagrożone... prawda!?

Uszka dziewczynki stanęły dęba gdy zaczęła się rozglądać wokół na zaistniałą scenę. Czuła, że pomału wpadała w panikę i musiała za wszelką cenę się uspokoić. Wzrokiem desperacko szukała czegoś na czym mogła się oprzeć, na czym mogła zaufać i pozwolić sytuacji się rozwiązać. Niewiele jej brakowało by pęknąć, a bardzo, bardzo, BARDZO nie chciała tego robić Dostrzegła Pana Garricka. Niewiele więcej potrzebowała. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na ramiona, wtulając się przerażona i cała drżąc. Jej ramiona w przydługich rękawach zawinęły się ciasno wokół woźnicy, bojąc się, że odrzuci ją od siebie.
- Ja nie chcę...

Dahlien
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Trzeba przyznać, że Szary Pies był faktycznie oddany sprawie. Ale w sumie co się dziwić, skoro został wynajęty na ochroniarza? Gdyby podkulił ogon i uciekł piszcząc z przerażenia, jego reputacja zostałaby zszargana do końca życia. Zapewne już lepszym rozwiązaniem faktycznie było stanąć z niedźwiedzicą twarzą w pysk. Ona z kolei posłała mężczyźnie naprawdę uroczy uśmiech, gdy w morderczym szale ryknęła głośno i zademonstrowała w pełni swoje uzębienie. Ostre siekacze zabłysły w słońcu.
Czy wpadnięcie na rozpędzonego niedźwiedzia było mądre? Cóż... tutaj zapewne mogliby uzyskać różne opinie w zależności od spytanej osoby. Faktem było jednak, że zanim mężczyźnie udało się zatrzymać zwierzę, to w dzikim pędzie został na siłę przesunięty kawałek do tyłu. Zapierając się nogami z całej siły przeciwdziałał sile drapieżnika, aż zostały ślady na rozoranej w ten sposób ziemi. Aż poczuł, że coś chrupnęło mu w kostce w towarzystwie ostrego bólu. Bodziec ten był jednak niczym przy perspektywie możliwej śmierci. Adrenalina oraz wyćwiczone przez większość życia odruchy zrobiły swoje. Ostrza pokonały grubą skórę oraz warstwę tłuszczu. Niedźwiedzia matka wydała z siebie ryk, jednak tym razem pełen bólu, gdy jej krew trysnęła na Siwego.


Nic więc dziwnego, że biedna mała Ya się przestraszyła. Była tylko niewinną dziewczynką, prawda? Młodą i słabowitą. Garrick widząc jaka ta jest rozdygotana przycisnął ją do siebie zadziwiająco silną ręką i zaczął gładzić po plecach.
- Już dobrze. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Mówił tak, a jednak nie był pewien co do tego. Obserwował w napięciu walkę siwowłosego ochroniarza, a serce biło mu jak szalone.


Zaraz niedźwiedzicy zawtórował jej synek. Widząc nadbiegającego w jego stronę rosłego człowieka wydał z siebie naprawdę przeuroczy dźwięk. To znaczy byłby uroczy, gdyby nie przebijał w nim strach. Przestał jednak kopać w kierunku smacznych korzonków i owoców. Spłoszony zaczął się najpierw powoli odsuwać... by następnie ruszyć biegiem na swoich małych pulchnych nóżkach w kierunku, z którego słyszał głos rodzicielki. Krzyczał przestraszony, co tym bardziej rozjuszyło niedźwiedzicę. Szary musiał użyć całej swojej siły, by zatrzymać ją w miejscu. Im dłużej się spierali czuł jednak, że mieszkanka lasu słabnie.
Kolejnym problemem okazały się konie, bo biegnący w ich kierunku misiek spłoszył zdenerwowane już ogiery. Stanęły dęba rżąc głośno i kopiąc powietrze przednimi kopytami. Shaim widząc to czym prędzej chwycił za lejce starając się utrzymać je napięte.
- Prrrrr! Spokój, szkapy pociągowe! Spokój!
Te jednak jak na złość nie chciały się uspokoić.

Denadareth
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
T'jarth Ik'tan
T'jarth zatrzymał się w miejscu, na podobieństwo Szarego Psa ryjąc w błocie koleiny. Natychmiast, widząc zmianę sytuacji i nowe, potencjalne zagrożenie - za które sam odpowiadał poniekąd - zmienił plan. Garrick zdawał się być doświadczony w powożeniu, powinien był sobie poradzić. Ze zwierzętami T'jarthowi zawsze układało się średnio i nie potrafił ich uspokajać. Była na wozie jednak Ya, biedna dziewczynka, która na pewno teraz się bała i której groziło, że jeśli konie dalej będą się rzucać, to wypadnie.
- Ya! Trzymaj się mocno! Biegnę! - zawołał w jej stronę, starając zbliżyć się do wozu, nie będąc jednocześnie kopniętym, stratowanym ani przejechanym.
Veni, rescripsi, discessi

Awatar użytkownika
Szary Pies
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 86
Rejestracja: 2022-09-13
Karta postaci:
Szary Pies
- Ożeszszszszsz ty...- mruknął Szary czując ból i słysząc trzask swojej kostki. Następnie dodał do tego cały szereg skierowanych w stronę swej przeciwniczki apostrof, z których "bździągwo leśna!", "tłusta cholero!" i "stara pindo brunatna!", były zdecydowanie najłagodniejszymi. Cały czas charcząc mniej lub bardziej wymyślne bluzgi pod adresem niedźwiedzicy, stary najemnik, mimo narastającego cierpienia i zmęczenia, z całą dostępną sobie siłą wraził swoje ostrza głębiej w cielsko ryczącego z bólu i wściekłości zwierzęcia, zatrzymując je w miejscu. Bestia szalała, raniąc pazurami starego wojownika. Ten jednak nie ustępował, zastępując inwektywy pod adresem niedźwiedzicy cichą modlitwą do Fanora, której nauczył się przed laty na Półwyspie Belzhen.

Kamienny Wojownik najwyraźniej raczył wysłuchać błagań starego grzesznika. Szary poczuł jak bestia wiotczeje w śmiertelnym uścisku jego ostrzy. Zdecydowanie ruszył bronią zatopioną w cielsku niedźwiedzicy, zadając dwa śmiertelne cięcia, w pierś i w gardło. Zwierzę ciężko padło na trawę. Szary, obecnie raczej szkarłatny, z trudem wyszarpnął z truchła szablę i nóż. Wybuchnął głośnym, szczekliwym śmiechem.

- Znowu mi się udało. - pomyślał wesoło.

Zaraz jednak zmarkotniał. Popatrzył na martwą niedźwiedzicę ze smutkiem, a nawet przelotnym wstydem. Przetarł zalane krwią i tłuszczem oczy. Spostrzegł biegnącego w stronę matki niedźwiadka. Mocniej ścisnął w dłoniach szablę i nóż. Z sykiem bólu, pokuśtykał w stronę młodego.

- Nie poradzi sobie bez matki. Lepiej to raz na zawsze zakończyć. - przekonywał sam siebie w duchu.

Heinreich
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
Ya'Shuheragydoria
Słyszała jak szybko bije serce Panu Garrickowi. Niczym stukot rozpędzonych koni, krew tętniła w jego żyłach. Czuła jak bierze on szybkie urwane oddechy. Czuła lekkie drżenie w jego okalającej ją dłoni. Czuła słony zapach potu, porywający lico Przewoźnika. Bała się. On się bał. Dlaczego się bał? Przecież tamci sobie poradzą, a on sam przecież też był dorosły. Nie powinien mieć powodu do strachu, ona ma przecież powód do strachu, dlatego przybiegła do niego! Czyżby... jej obawy były uzasadnione? Czy naprawdę doszło już do... tego?

Usłyszała krzyk, ryk i nieprzyjemne dźwięki stali, pazurów oraz pękających kości. Chciała spojrzeć co się stało, ale nie mogła zebrać w sobie tyle odwagi. Przyciśnięta do klatki Garricka, będąc tak bardzo bezpośrednio blisko niego, czuła jak jej umysł delikatnie wymyka się z jej ciała, ledwie na parę centymetrów, niczym jak macki zachodząc do mężczyzny. Gdy tylko zorientowała co się stało, natychmiast opanowała się zanim mogła złamać bardziej obietnicę złożoną mamie. Jednak wcześniej zdążyła dostrzec w nim ulotne wspomnienia, krzykliwe myśli oraz... obawę. Po jej policzkach spłynęły dwie pojedyncze strużki łez, gdzie krople zdawały się być zmieszane z czymś co przypominało popiół. To nie sprawiedliwe...

Godząc się powoli z okrutnością losu, skupiła w sobie odwagę by zajrzeć przez ramię Garricka i spojrzeć na Szarego. Widząc upadającą na ziemię niedźwiedzice w Ya pojawiła się eksplozja radości oraz smutku. Pan Szary Pies sobie poradził! Uratował ich! Nie wygląda może najlepiej, ale dzięki niemu są bezpieczni! Tak bardzo się cieszyła, że się co do niego nie myliła! Tak bardzo się cieszyła, że był silny!

Jednak... to zwierzę teraz umarło i zostawiło młode. Młode, które też zaraz miało spotkać ten sam podły los. Czy zabijanie go było konieczne? Czy zabicie obu tych zwierząt było potrzebne? Nie mając odpowiedzi, Ya odwróciła wzrok i skuliła się w sobie, łapiąc się za kolanka nadal koło trzymającego ją Pana Garricka. Nie chciała na to patrzeć. Musiała zaufać panu Szaremu.

W między czasie Pan Janon coś do niej krzyczał. Może też wiedział co robi i chciał pomóc, choć nie miała co do tego pewności. Cokolwiek to było trzymała się komfortu Woźnicy.

Dahlien
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Niedźwiedzica wydała z siebie ostatni, agonalny ryk. W jej oczach szał powoli zanikał, bo gdy swoje spojrzenie skierowała na biegnącego w ich stronę niedźwiadka był tam... smutek. Czy zwierzęta były zdolne do wyższych uczuć? Mogły się bać, mogły czuć ból, więc czy mogły też kochać? Widząc ulatujące życie z leśnego drapieżcy Szary mógł być pewien, że jeszcze przez długi czas będzie śniła mu się ta walka. Bo może mord w obronie własnego oraz czyjegoś życia mógł być usprawiedliwiony, to jednak czy był konieczny? Nie mógł z nią porozmawiać ni w żaden sposób przekonać do uspokojenia się, ale czy nie było innego rozwiązania?
Gdy przeczesał dłonią swoje włosy poczuł, że są mokre. Zroszone szkarłatną posoką niedźwiedzicy na chwilę uczyniły go niemal tak rudego, jak był w dawnych latach. Czy tak jak wtedy zatracił gdzieś swoje serce? Lub to, co z niego pozostało?
Gdy tak stał niedźwiadek zdążył już dopaść do swojej matki kuląc się pod groźnym spojrzeniem wojownika. Bał się, a jednak lgnął do rodzicielki pewien, że ta go obroni. Tylko czemu zasnęła w takim momencie? Krzyknął na nią i nieporadnie oparł łapki o pysk samicy potrząsając nią. Jak mogła spać w takim momencie! Ryknął na nią niepocieszony, spojrzał jeszcze raz na Szarego i odbiegł przewracając się o własne łapki na drugą stronę niedźwiedzicy. Tam znów krzyknął wprost do ucha matki, by zaraz wspiąć się na tylne nóżki. Gdy już tak urósł chwycił w ząbki jej ucho szarpiąc uporczywie. Widać, że z całej siły starał się ją obudzić. Bo przecież tylko spała! Prawda?
Garrick w tym momencie walczył uparcie z końmi, jednak przemawiając do nich (niekoniecznie pochlebnie) i nie poddając się z lejcami w końcu dał radę je okiełznać. Te jednak walczyły dość długo i w którymś momencie gwałtownie szarpnęły powozem. Biedna Ya, taka przestraszona. Skulona, trzymając się za własne kolanka nie miała jak się uchronić. Shaim również nie mógł ubezpieczać dziewczynki i jednocześnie walczyć ze strachem swych wierzchowców. I gdy wozem zatrząsło dziewczynka poczuła jak siła rumaków połączonych z drewnianą belką wybija ją w powietrze. Jej królicze uszka uniosły się, tak samo jak przydługie rękawki bluzy. A zaraz potem spadała. Uczucie upadku było wszechogarniające, gdy grawitacja nieubłaganie ciągnęła ją w dół.
Jednak zamiast spaść na ziemię i się poobijać poczuła coś ciepłego. Miękkiego i twardego jednocześnie. Czy to w ogóle było możliwe? Zbita masa mięśniowa nie była może puchową poduszką, jednak żywe ciało było zdecydowanie o wiele przyjemniejsze w dotyku niż zimny kamień. Lotrac ją złapał, niemalże w ostatnim momencie, przyciskając dziewczynkę mocno do siebie. Tak mocno, że na chwilę aż zabrakło jej tchu.
Ale wiedzieli, że już było po wszystkim. Bezpośrednie niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
- A niech mnie... - Garrick zszedł ciężko, cały zesztywniały z kozła i spojrzał po swoich towarzyszach i niedźwiedzicy. - Wszyscy cali? Szary, bogowie nam Cię chyba zesłali. Że też sobie z takim bydlęciem poradził!

Denadareth
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
T'jarth Ik'tan
T'jarth, złapawszy Yę, odetchnął z ulgą. W końcu przestał ją ściskać i postawił delikatnie na ziemi. Sam również spojrzał z podziwem na najemnika, który im towarzyszył. Samemu poradzić sobie z dorosłym niedźwiedziem?!
- Brawo! - zawołał, podchodząc do Szarego Psa. - Tak sobie poradzić! Wszystko w porządku? Zraniła cię?
Spojrzał jeszcze raz na trupa niedźwiedzicy, jakby po to by upewnić się, że naprawdę nie żyje. Przy okazji zobaczył niedźwiadka tulącego się do zwłok matki.
Westchnął. Nie podobało mu się to, ale Szary miał rację. To było bardziej litościwe wyjście. Był jednak pewnie tchórzem, ale nie potrafił zdobyć się na to, by coś powiedzieć, a już na pewno nie na to by samemu TO zrobić.
Najpierw odwrócił oczy, potem podszedł do Ya i przyklęknął przy niej.
- Nie patrz - powiedział.
Veni, rescripsi, discessi

Heinreich
22. Eresmes, 4. ES, Ranek
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
Ya'Shuheragydoria
Chodź konie wierzgały i podrzucały wozem, dziewczynka nie sądziła by rozbujały nim na tyle by go z niego zrzucić. Myliła się. Wystrzelona wręcz w powietrze ogarnęła nią gwałtowna panika. Miała ochotę krzyknąć, jednak poczuła jak jej ciała oraz głos zastygły z przerażenia. Nie miała czasu by zareagować. Nie była przygotowana na to nagłe zagrożenie i nie miała czasu wymyśleć co zrobić w swoim stanie. Już myślała, że skończy potłuczona gdy nagle poczuła pewny chwyt pana Lotraca. Złapał ją. Ten człowiek ją złapał zanim zrobiła sobie krzywdę! Po raz kolejny poczuła jak jej wątpliwości więdną widząc, że on też był silny, tylko silny był inaczej. Nie przejawiało się to stalą i brawurą, a czujnością i ochroną. Ochronił ją, tak jak chciał ochronić wcześniej wóz lub konie, bo chyba właśnie dlatego wyszedł z wozu! Brawo! Nagrodziła pana Janon dużym przytulasem, a gdy postawił ją na ziemi szybko zmazała z policzków łzy by nie wyszło, że jest beksą.

Spojrzała się jak wygląda sytuacja. Widząc, jak niedźwiadek został sam na sam z Szarym poczuła, że jest coś nie tak z tym obrazkiem. Czy to właśnie tak postępują ludzie? Zabijają inne istoty, którzy zagrażają ich przetrwaniu? Niedźwiedź był przerażającym przeciwnikiem i mógł zabić wszystkich członków karawany. Czyżby ten malec też wyrósł na zwierzę mogące zabić innych ludzi? Czyżby o tym mówił Szary mówiąc, że musi to zakończyć? Nie miała okazji zrobić lub powiedzieć cokolwiek, gdyż pan Lotrac przyszedł znów z pomocą zbliżając się do niej. Tak jak sądziła, był protektorem kimś kto pilnował o dobro słabszych, takich jak ona. Była bardzo wdzięczna za to co teraz zrobił. Wtuliła się w mężczyznę chowając się głowę głębiej pod kapturem i zamknęła oczy, tak jak jej kazał. Ufała mu.

Dahlien
22. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Lotrac okazał się być bohaterem, który w ciągu dnia zostawiał swoją pelerynę głęboko schowaną w szafie. Dzielne serce mężczyzny kazało mu jednak pomagać innym o każdej porze dnia i nocy. Teraz trzymając króliczą dziewczynkę czuł jak szybko biło jej serduszko, a niewytarte dokładnie łzy moczą jego koszule. Ochronił ją jednak przed upadkiem. Złapał na kilka sekund, nim się poobijała! Został jej własnym prywatnym rycerzem w lśniącej zbroi! A dla takich najlepszą nagrodą było to, co właśnie mu ofiarowała. Silny, ufny uścisk. Czuł, jak jej pokryte futerkiem uszka lekko łaskoczą go w brodę. Jakoś tak dziwnie pachniały, ale to był całkiem przyjemny zapach.
Garrick przeklinając cicho pod nosem w końcu dał radę opanować konie, a nie było to łatwe zadanie. Te spłoszone zwierzęta wierzgały przez pewien czas, aż w końcu jednak usłuchały kupca. Na pewno pomógł fakt, że ten zszedł z wozu, by wygłaskać chrapy swych wiernych towarzyszy. To jego zapach i znajomy dotyk pomogły przegnać lęk z ich serc. Chociaż zapewne potajemnie podane im kostki cukru też nieco pomogły. No tak. Jakie stworzenie nie dałoby się przekupić smakołykami? Chyba takie istniało.
Gdy Ya była skryta przed okrucieństwem świata dorosłych w silnych ramionach pana Janona, Szary Pies zrobił to co niego należało. Przez moment patrzył na niedźwiadka przeciągłym spojrzeniem. Maleństwo krzyczało wprost do ucha swojej mamy, co jakiś czas ciągając ją ząbkami za ucho. Pomrukiwał niespokojnie na przemian z popiskiwaniem. Czemu jego mama spała? Przecież tu było niebezpieczeństwo! Te dwunożne stwory były groźne! A jego mamusia nie chciała wstać. Co się działo?! Jego przestraszone oczka przeniosły się na mężczyznę i chyba w końcu odezwał się w nim instynkt przetrwania. Odsunął się nieporadnie od samicy na swoich krótkich pulchnych nóżkach, by następnie odwrócić się od Szarego i zacząć uciekać. Jednak było już za późno. Mordercze intencje człowieka oraz trzymana przez niego broń dokończyły dzieła.
Ya zrobiła jeden błąd. Może i zamknęła oczy, jednak jej duże królicze uszka aż za dobrze słyszały co się działo. Świst powietrza, gdy ostrze Szarego Psa przecięło powietrze. Skowyt pełen bólu, kiedy szabla białowłosego wbiła się w ciało leśnego mieszkańca. Słyszała przesypywany się żwir pod łapkami stworzenia, gdy ostatkiem sił próbowało uciec mimo dosłownego przyszpilenia do ziemi. A po chwili nie słyszała już nic.
Chwila minęła, nim szaleńczy amok opuścił Szarego Psa. Owszem, adrenalina dalej buzowała mu w żyłach, jednak powoli się uspokajał. I wtedy też poczuł, jak to starcie dało mu się we znaki. Żył, jednak poranione od ugryzień ciało krwawiło, a wykręcona kostka zaczynała puchnąć. Uratował ich, ale raczej nie będzie z niego większego pożytku jako ochroniarza. Sam o tym doskonale wiedział, co niezwykle sfrustrowało mężczyznę. Szczególnie, że ich podróż dopiero się zaczęła.
- No, po wszystkim... - Wyszarpnął metal z martwego ciała niedźwiadka, po czym oczyścił ostrze o trawę.
Garrick zaraz do niego podbiegł.
- Na wszystkich bogów! Uratowałeś nas! Dziękuję, niech ci świat to wynagrodzi! Ach, ja na pewno wynagrodzę! Ale jak ten potwór cię poranił! Chodź, dasz radę dojść do wozu? Mam tam bandaże i resztę medykamentów. - Przerzucił sobie jego ramię przez barki, a następnie pomógł usadowić się tym razem z tyłu powozu.
Minęła chwila, a Białowłosy został wstępnie opatrzony z nogą unieruchomioną bandażami i kawałkiem kija. Pogryziony bark odkazili wyciągniętym z jednej z beczek alkoholem, a krwotok zatamowali gazami. To musiało wystarczyć, nim nie dotrą do Tharvoth.
Ku przerażeniu Ya'i i niechęci T'jartha Garrick uparł się na jeszcze jeden mrożący krew w żyłach czyn. Krew... O nią właśnie chodziło. Zaskakująco sprawnie kupiec otworzył największe arterie zarówno w ciele niedźwiedzicy oraz jej maleństwa, by spuścić juchę z martwych już zwierząt. Wytłumaczył im, że dzięki temu mięso potem będzie lepiej smakowało, a w końcu skoro już pozbawili je życia równie dobrze mogli zrobić użytek z upolowanego stwora.
- Sprzedamy je! W Tharvoth dostaniemy nieco grosza za mięsiwo i skóry. Po prostu patrze przed siebie, a nie w tył! - rzekł przykrywając truchła plandeką dla większego komfortu jedynej dziewczynki w kompanii podróżniczej.
I tak jechali, aż zrobiło się już całkiem ciemno. Słońce schowało się za linią drzew akurat, gdy na horyzoncie dostrzegli światła miasta. Tharvoth nie było bardzo duże. Jego architektura zdawała się być podobna do nimnarejskiej, zapewne przez wieloletnią zależność od Wieży Białego Płomienia i tamtejszych ludzi. Praktycznie wszystkie przedmioty codziennego użytku, których nie mogli wyprodukować samodzielnie przywozili kupcy pokroju Shaima.
Zatrzymali się w karczmie, by przeczekać noc. Lotracowi przypadł dwuosobowy pokój wraz z Garrickiem, Ya dostała osobny. Szary Pies po spotkaniu z miejscową uzdrowicielką musiał zrezygnować z dalszej podróży. Rany okazały się być bardziej poważne niż na pierwszy rzut oka, przez co potrzebował dłuższej rekonwalescencji. Shaim wypłacił mu należny żołd za miniony czas eskorty wraz z premią uznaniową. W końcu to dzięki niemu żyli. Obiecał też odebrać siwego w drodze powrotnej, o ile ten wcześniej nie wróci do Nimnaros na własną rękę.



Teraz był już wieczór. Lotrac wraz z Yą zostali w karczmie, by zjeść ciepłą strawę na kolację, a w Shaim w tym czasie korzystając z okazji poszedł spieniężyć upolowane niedźwiedzie. Wystrój był prosty, na ścianach paliły się świeczniki, a na stołach grube świece. Gwar rozmów wypełniał pomieszczenie, zaś w powietrzu unosił się naprawdę apetyczny zapach przygotowywanego jedzenia. Ale co się dziwić? W końcu mieścina ta słynęła z jednym z lepszych potraw.
Spoiler:

Heinreich
22. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
Ya'Shuheragydoria
Nie patrzyła się na zbieranie niedźwiedzi. Już wyzionął z nich oddech życia, a ona sama nie musiała przechodzić przez dyskomfort ich skórowania czy też... udrożniania z krwi. Miała teraz przy sobie pana Lotraca i korzystała z komfortu jego obecności jakim było zasłanianiem się jego ciałem przed niemiłym widokiem. Ya niewiele się już odzywała tego dnia. Stres mocno odbił się na niej i jedyne co mogła zrobić to podziękować Panu Szaremu za jego pomoc i poświęcenie. Samemu zaś starała się blisko trzymać Pana Janona, siedząc obok niego przez resztę podróży.

Gdy już została na chwilę sama w pokoju pogrążona we własnych myślach, zaczęła zastanawiać się co dalej. Czy powinna nadal podążać z karawaną? Pan Szary był bardzo silną osobą, ale skończył szybko pod ranami dzikiego zwierza. Czy na drodze będzie więcej takich zwierząt lub rzeczy jeszcze groźniejszych? Jeśli tak to będą potrzebowali nowej osoby do ochrony. A nie wiadomo czy w Tharvoth znajdą kogoś odpowiedniego. Nie znała tego miejsca. Nie wiedziała jak tu żyją, mieszkają ani myślą ludzie. Musiałaby zostać tu na dłużej by to odkryć. A wtedy... co z gruszkami?

Zamyślona i skołowana przeżyciami podróży zeszła do karczmy, gdzie czekał już na nią Lotrac. Usiadła przy nim przy stole z lekką trudnością wspinając się na krzesło. Wpatrywała się w potrawkę z kurczaka postawioną przed nią w drewnianej misce. Proste danie, a jednak wyglądało bardzo smakowicie. Wzięła łyżkę w dłoń przez rękaw i zaczęła jeść. Nawet smaczne.
- Panie Lotrac... w wozie zaglądałam do torby Pana Szarego jak leżał. On miał tam brzydkie rzeczy do palenia. Oby ich nie palił przy swoich krzywdach. Myślisz, że Pan Szary wyzdrowieje? Myślisz, że poradzimy sobie bez niego? Nie wiem co myśleć za bardzo... - Odezwała się niezręcznie do towarzysza podróży, nie przerywając sobie jedzenia i ciaśniej przykrywając się kapturkiem. Jej uszka były też opadnięte by nie zwracać na siebie uwagi jeszcze bardziej niż mogła to robić. Nie chciała teraz by zbyt wiele osób ją zaczepiało, potrzebowała wciąż ochłonąć.

Denadareth
22. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
T'jarth Ik'tan
T'jarth pociągnął łyk piwa i skrzywił się wewnętrznie. Jak ludzie mogli to pić? Ale twardziele pokroju ciała, które przybrał pili piwo, więc do dopełnienia maski też wziął sobie kufel. Zastanawiał się jednak czy nie podzielić się napojem z Yą. Ale zaraz, czy takim dzieciom się dawało alkohol? W ogóle idea dzieci go zastanawiała. Kto wymyślił coś takiego? Czemu rodzili się mali, głupi, wrzeszczący i niedojrzali zamiast od razu ukształtowani, jak jego rasa? Bezsensowne.
- Ty... ty nie jesteś za młoda, by tu przesiadywać? I by spać sama w pokoju? - zapytał. - Nie boisz się ciemności, potworów spod łóżka czy czego tam?
Musiał jednak przyznać, że dobrze się z nią rozmawiało. Wydawała się mądrzejsza niż inne dzieci w jej wieku. Może to te uszy dodawały inteligencji? Postanowił więc potraktować jej pytanie poważnie.
- Tak, pewnie wyzdrowieje. Wyglądał na twardziela, która nie raz nie dwa musiał się lizać z ran. Nie wiem, czy damy radę, ale chyba tak - powiedział. - Statystycznie rzecz biorąc, byłoby niesamowitym pechem, gdybyśmy napotkali kolejnego niedźwiedzia. Wiesz co to jest statystyka? - zapytał, ale nie czekając na jej odpowiedź mówił dalej. - Poza tym... nie zamierzam zawracać. Jeśli Shaim zaś uważa, że nie damy rady, to jemu pozostawiam zwerbowanie pomocy. Jesteśmy w karczmie, więc może znajdzie kogoś chętnego na parę monet... ale to jego monety, więc nie będę się wtrącał.
Veni, rescripsi, discessi

Awatar użytkownika
Urgrim
22. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 3
Rejestracja: 2023-01-24
Karta postaci:
Urgrim
Urgrim popijał chłodne piwo i zajadał pieczyste, kiedy to do karczmy weszło najdziwniejsze stworzenie jakie kiedykolwiek widział.
Na pierwszy rzut oka przypominało dziecko, nie więcej jak 6 letnie, jednak wystarczyła krótka chwila by dostrzec, że posiada KRÓLICZE USZY!
Krasnolud przecierał oczy ze zdumienia i tępo wpatrywał się w obcą mu istotę. Obserwacje pochłonęły go na tyle, że zapomniał o przeżuwaniu i jedzenie wypadło mu z ust. Jego zdziwienie było jeszcze większe gdy dziwaczne stworzenie przemówiło do swego kompana ludzkim głosem. Kompan jej w oczach Urgrima wyglądał natomiast nad wyraz zwyczajnie, można by rzecz, że nudno.

Wiedziony wrodzoną ciekawością podniósł się od stolika, otrzepał brodę i ruszył w kierunku dziwnych przybyszów nie spuszczając przy tym wzroku z.. królika? dziewczynki? Dziewlika!?

Kiedy tylko znalazł się przy stole okupowanym przez przybyszów wypalił:
- Czym jesteś? - jego spojrzenie cały czas było utkwione w małym stworzeniu.

Heinreich
22. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
Ya'Shuheragydoria
W sumie to Lotrac zadał dość dobre pytanie. Czy faktycznie była za mała by tutaj przesiadywać? W końcu w takim miejscu siedzą zazwyczaj dorośli, a ona była dzieckiem. Czy to znaczy, że powinna była zabrać jedzenie i pójść z nim do swojego pokoju? A właśnie też kwestia jej pokoju, czy powinna mieć swój własny? Jeśli chodzi o zapytanie o jakieś potwory to nie miała najmniejszych obaw w tej kwestii, ale perspektywa bycia samą przez dłuższą ilość czasu była dla niej nie przyjemna. Musiała jednak być dzielna, w końcu tylko musiałaby przetrwać samemu noc. To nie takie trudne, dawała radę sobie dłużej bez ludzkiego kontaktu. Choć przyjemnym też to nie było...
- Nie wiem. Pewnie jestem. Ale mimo to wolałabym teraz być tutaj z Panem, jeśli to nie problem. A ta... Statystyka to chyba jakieś miasto na południu tak? Chyba było takie. Czyli Pan Szary był Statystyknianem i oni mają pecha, tak? Mam nadzieję, że mimo tego mu się polepszy. - Powiedziała wkładając kolejną porcję potrawki do swoich ust. Nie była głodna, praktycznie nie potrzebowała jeść. Jednak bardzo to lubiła. Zapach był taki przyjemny, konsystencja dania miażdżona i siekana przez jej zęby w ustach, zwieńczone przepłynięciem tego wszystkiego przez przełyk. Było to zabawne i ciekawe doświadczenie, które już pomału wchodziło jej w nawyk. Dzięki niemu czuła się bardziej normalna.

Już miała wyrazić swoje zdanie w sprawie znalezienia nowego towarzysza w zamian za heroicznego Szarego, jednak wcześniej ktoś przybył do ich stolika. Niewysoki lecz krępy pan. Cały czerwony, ale nie ze złości. Czerwone były włosy oraz wielka broda jego. Duży nos w którym chyba coś mu utknęło. I ten pan wpatrywał się w nią intensywnie.
Ya poczuła ogromne speszenie. Nie wiedziała co odpowiedzieć, nie wiedziała o co temu panu chodzi. Czy to o jej wygląd? Czyżby znowu ktoś miał ją uznać za dziwadło? Uszka dziewczynki opadły jeszcze bardziej, a sama Ya zeskoczyła z krzesełka tak by ustawić się za plecami Pana Janona, a nieznajomym. Złapała go za rąbek koszuli i wychyliła się odrobinę, by móc widzieć co chce jej zrobić Rudy Pan. Starała sobie przypomnieć zasady dobrych manier. Przełknęła głośno ślinę
- Mi...miło mi po-po-poznać. Je-je-jestem Ya. - Próbowała się uprzejmie przywitać, ale zaczęła się jąkać nerwowo. Wolała by pan Lotrac to załatwił. Ona jeszcze nie była gotowa, jeszcze nie ochłonęły jej nerwy po dzisiejszym dniu.

Denadareth
22. Eresmes, 4. ES, Wieczór
Posty: 1386
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
T'jarth Ik'tan
T'jarth roześmiał się. Statystyka jako miasto na południu! Ya była po prostu przezabawna! Taka dowcipnisia!
- Powiedz mi, Ya, nie pracowałaś jako komediantka? Moim zdaniem...
Ya nigdy nie poznała zdania swojego kompana na temat poziomu jej żartów, bo w tej chwili podszedł do ich stolika krasnolud. Po chwili namysłu, T'jarth postanowił się oburzyć, ze względu na Yę. Zresztą trzeba było wytłumaczyć czemu samotny facet siedzi w karczmie z dziewczynką.
- Nie czym, ale kim, drogi panie - powiedział chłodno. - Ya jest moją córką.
Veni, rescripsi, discessi

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość