Epizod Pierwszy - Naznaczeni

Narodziny mściciela, serca kochanków, supeł z korzeni oraz przybycie śmiertelnika.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Heinreich
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Obrazek
Obrazek

Obecnego popołudnia, w zamku Guildfort w północnej części królestwa Wessex odbywało się zebranie wielkiej rady. Rada ta zwołana została przez władcę okolicznych ziem Lorda Godfryda Blackarm. Zebranie to odbywało się za zamkniętymi drzwiami w Głównej Hali zamkowej, gdzie mężowie zasiadali przy ogromnym stole wzdłuż trzaskającego paleniska ogrzewającego pomieszczenie. Tylko zebranym wewnątrz było dane poznać szczegóły omawianych wielkich spraw... oraz Leilenie.
Dziewczyna bowiem przekradła się przez sługi zamkowe oraz straż, stojąca teraz tuż pod drzwiami dla służby skąd mogła usłyszeć każde słowo padające wewnątrz Hali. Miała szczęście, że akurat żadna sługa ni inny rezydent kamiennych murów obecnie nie znajdował się tutaj by ją przyłapać na uczynku. O tej porze dnia wszyscy ciężko pracowali na placu na zewnątrz, pomagając ocalonym. Teraz jednak zapomnijmy o tym i skupmy się najważniejszym, na dyskusjach Rady oraz jej ojca Lorda.
- Szanowny panie nie możemy przyjmować więcej imigrantów za nasze mury! Ludzi jest tak wielu, że nie minie tydzień, a wszystkie nasze zapasy na zimę przepadną! Musimy surowo rozdzielać rację i zamknąć bramy! - Powiedział Seneszal Teor, jak go poznała z głosu.

- Musimy zarządzić masowy pobór do wojska mój panie! Na dolnej dolinie można dostrzec obecność straszliwych Potworów i innych Mar. Nic tylko czekać, aż te nadejdą pod nasze mury! Każdy zdrowy mąż oraz młodzik winien wziąć w dłoń ostrze i bronić swej ojczyzny! - Rozpoznała twardy głos Generała Harrego, drżący po całej sali.

- Godfrydzie ludzie, których przyjąłeś zbezczeszczyli Dom Boży! Cała wschodnia wieża katedry została spalona i wymalowana bluźnierczymi symbolami! Do tego wykrzykują imiona pogańskich bóstw, malują swe ciała przeklętymi znakami! Nie możesz być obojętny wobec tej herezji! Praktykowanie diabelskiej magii tylko wpędzi nasze miasto do ruiny! - Ten spasiony, nieprzyjemny dla uszu Leileny głosy musiał należeć do Biskupa Arthura. Tylko on był na tyle bezczelny by odzywać się do jej ojca po imieniu.

- Panie, raporty zwiadowców oraz postronnych świadków są niezaprzeczalne. Na naszych ziemiach dostrzeżono ślady walk nieznanych nam istot. Można znaleźć trupy większe niż nasz największe okręty, bardziej masywne niż zamki w samej Mercji. Tak samo pojawienie się zwierząt z legend i baśń, zarówno tych stąpających na ziemi jak i tych wznoszących się w niebiosa. W państwie zapanował chaos, cały kontynent pogrążony jest w bitwie z nieznanym. Żaden posłaniec nie powrócił, nie mamy wieści o stanie króla. - Tego głosu nie rozpoznała. Po akcencie brzmiał jak ktoś kto nie bywa zbyt często na dworach, ale ciężko było stwierdzić kto to skoro go nie znała.

Zanim zdążyła usłyszeć więcej, do pokoju służby weszła Lara, służka zajmująca się nią po śmierci jej matki gdy miała tylko 6 lat. Weszła do pokoju przez drzwi korytarza i pierwszym co dostrzegła była podsłuchująca dziewczyna.
- Kobieto czy Ci nie wstyd podsłuchiwać Ojca!? A pójdziesz mi stąd! - Powiedziała głośniejszym szeptem, smagając dziewczę po głowie brudną szmatą. Lara może wyglądała na pocieszną, pulchną gospodynię, jednak potrafiła z siebie uwolnić bestię gdy dziewczyna psociła. Wściekła Lara z miotłą mogłaby przerazić nie jednego rycerza. Niestety ten harmider nie spotkał się bez odzewu.

- Leileno Blackarm chodź tu do mnie. Wiem, że mnie słyszysz. - Rozległ się głos jej ojca pochodzący z hali. Członkowie rady się już rozeszli, a on siedział tuż przy palenisku ubrany w swoją koszulę kolczą. Na jego twarzy widać było wielką rozterkę i zmęczenie. W luźnej dłoni trzymał on miecz, którym został obdarowany gdy przejął stanowisko Lorda tych ziem. Ziem, które jeszcze nie dawno pełne były zdrowych upraw i wolne od znojów wojny.

Obrazek

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Kucając przy drzwiach nadstawiała ucha, a na jej twarzy malował się coraz to większy frasunek. Jak bardzo ci mężczyźni byli bez serca? Po biskupie nie spodziewała się niczego innego, bo on liczył tylko na ostatnie oszczędności swych wiernych, które oddawali mu w ofierze. Sam jadł tłuste prosięta pieczone na rożnie, gdy słuchających go ludzi karmił pustymi frazesami. O ile całkowicie rozumiała potrzebę wzmocnienia ich wojsk, tak za całkowicie błędne uważała odmowy pomocy tym, którzy jej potrzebowali.
Skupiona na podsłuchiwaniu zupełnie nie zauważyła Lary. Do czasu, aż nie oberwała szmatą od kobiety. Zaraz też zasłoniła głowę i twarz przed tą śmiercionośną bronią i spojrzała błagalnie na służkę.
- Ciszej, bo jeszcze usłyszą! - Kto jak kto, ale ona powinna rozumieć, czemu Lei to robiła! Jak inaczej miałaby się dowiedzieć, jak pomóc swojemu ojcu? Odkąd został mianowany na obrońcę tych ziem miał na głowie masę problemów. I uparcie odmawiał jej, żeby dołączyła chociażby do wyprawy zwiadowczej.
Słysząc głos swego ojca jednak otworzyła oczy szeroko i zesztywniała. No to się porobiło... Podniosła się na równe nogi i otrzepała suknię, by pozbyć się kurzu. Gdyby tylko nie dała się tak przyłapać, to nie byłoby problemu! Pewnie znów się nasłucha, że prawdziwa dama nigdy by nie podsłuchiwała, gdy mężczyźni prowadzą poważne rozmowy.
Posłała służce jeszcze przeciągłe spojrzenie, po czym westchnęła. Nie mogła się na nią gniewać. W końcu zrobiła to, co pewnie każda matka. A innej nie miała.
Otworzywszy drzwi dla służby przeszła przez nie z pochyloną głową. Było jej wstyd. Ale nie dlatego, że dopuściła się tak niegodnego córki lorda czynu. Wstydziła się, że pozwoliła się przyłapać. Kiedyś potrafiła się przed nim o wiele lepiej schować. Chociaż... może to jej ojciec kiedyś po prostu pozwalał jej myśleć, że nie może znaleźć własnej pociechy?
- Wybacz Ojcze, że ci przeszkodziłam. Ale wiesz? Nie powinieneś w ogóle słuchać Biskupa! Tyle mówi o miłosierdziu, a sam go w swoim sercu nie ma. Nie zostawimy tych wszystkich ludzi na pastwę losu, prawda?
Uklękła przy nim patrząc na zmęczoną twarz mężczyzny. Kochała go całym sercem i podziwiała praktycznie tak samo, jak ich miłościwego władcę.
- Pozwól mi wyruszyć na zwiad! Wiesz, że jestem naprawę dobra. Sam mnie szkoliłeś! Może uda mi się znaleźć jakieś rozwiązanie? Jedyne co do tej pory robimy to walczymy lub się bronimy. Jeśli istnieje inny sposób, by zapewnić naszym ludziom bezpieczeństwo to postaram się je odnaleźć! Możesz na mnie liczyć!
Jej oczy błyszczały zdeterminowaniem. Ciekawe czy Godfryd czasem żałował, że jego jedyne dziecko aż tak bardzo się w niego wdało?

Awatar użytkownika
Heinreich
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Lord spojrzał się na swoją córkę, gdy ta wkroczyła i uklęknęła w jego pobliżu. Chciał uśmiechnąć się do niej tak jak kiedyś gdy za młodu wbiegała do Hali w jego kierunku z otwartymi rękoma. Jednak gorycz i ponure myśli pozwoliły mu jedynie na krzywy grymas oraz zmrużone brwi. Poprawił ostrze na swoim barku, a wolną dłonią dorzucił smolaczek drewna do paleniska, które trzasnęło głośniej otrzymując "posiłek".
- Leileno. Pamiętaj, że Król Harold II jest pomazańcem Bożym, a to właśnie Król obdarzył mnie w imieniu swoim oraz Jezusa Chrystusa na stanowisko Lorda tych ziem. Mogę się nie zgadzać z uprzedzeniami Biskupa Arthura, lecz wciąż muszę postępować w ramieniu bożym. Niszczenie katedry to poważna sprawa i muszę zareagować. Jeśli zaś chodzi o pozostałe sprawy... - Zamilkł. Gdy to mówił w jego głosie dało się usłyszeć karcący ton, musząc po raz kolejny tłumaczyć jak ważnym dla narodu jest Wiara. Na tym oparty był cały ich system feudalny, na tym była oparte całe Wessex oraz inne kraje Anglosaskie. Prawdę powiedziawszy to właśnie wiara napędzała świat. Dlatego to co się dzieję? To wszystko na świecie? Jak na to zareagować?
Westchnął przyglądając się twarzy swojej córki. W pewnym momencie położył jej dłoń na policzku, a koniuszek ust Godfryda uniósł się nieśmiało do góry.
- Masz oczy po swojej mamie. Takie dzielne i ciekawe świata. Nie mogę jednak wysłać cię na zwiad, zbyt wiele niebezpieczeństw teraz znajduję się poza naszymi ziemiami. - Władca zabrał dłoń z policzka swej córy i dorzucił jeszcze parę kawałków drewna do paleniska, aż te nie zaczęło płonąć z odpowiednią siłą. Zazwyczaj tak prostym zadaniem zajmował się odźwierny, jednak słudzy mieli teraz inne ważniejsze zajęcia.
- Jednak nie możemy pozwolić sobie by siedzieć i wpatrywać się w ogień. Skoro mamy problemy z żywnością to wysyłam cię na polowanie po wschodnim Gaju. Przyda się nieco dziczyzny dla dworu. Wróć bezpiecznie i najpóźniej przed świtem. To rozkaz. - Powiedział rozkazującym, choć wciąż łagodniejszym tonem ze względu, że mówił to do niej. Następnie stanął na równe nogi i począł iść w kierunku blank zamkowych. Gdy tylko Lord opuścił teren Hali zostawiając Leilene samą, do środka weszła Lara.

- Oj ty jak zawsze w kłopoty się pakujesz. W tych czasach za mury chcesz się wybierać?! Dziecko drogie, żeby cię jakieś wilcy nie zjadły tam. Oj moja głowa co ja pocznę... idź się przebrać i wziąć co na drogę potrzebujesz. Ja Ci w tym czasie przyszykuje prowiant i twoją klacz wyprowadzę. - Powiedziała swoim typowym tonem pełnym biadolenia, kręcąc przy tym intensywnie głową na dziewczynę, po czym założyła ręce za pas i poszła w kierunku kuchni.

[Możesz teraz wejść do swoich kwater i opisać DOKŁADNIE co bierzesz na polowanie. Opisz też mniej więcej jak wygląda twoja kwatera.]

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Już po wejściu do pomieszczenia dziewczyna nie obawiała się gniewu ojca. Owszem, mógł skarcić ją słowem czy wzrokiem, jednak nigdy nie podniósł na nią ręki. Spodziewała się jednak, że czyn córki nie wprawi go w dobry nastrój. Ton głosu mężczyzny nie był więc dla niej żadnym zaskoczeniem. Karnie schyliła głowę przyjmując naganę jej wcześniejszej wypowiedzi. W sercu jednak uważała, że Bóg kochał ludzi nawet jeśli ci nie do końca zgadzali się z duchownymi. W końcu czy w Piśmie Świętym nie było wzmianek o tym, że Miłościwy Ojciec jest wszędzie obecny? Lord Godfryd miał jednak rację, nikt nie powinien niszczyć świątyni.
Czując ciepłą, szorstką dłoń ojca na swym policzku ujęła jego rękę we własne dłonie i oparła na niej głowę. Miłość, którą darzyła swego rodziciela była naprawdę wielka. Rycerz stanowił dla niej wzór męstwa, siły oraz manier. Chociaż wiele dam wzdychało do niego, to jednak serce lorda na zawsze pozostało wierne zmarłej żonie. A o swe jedyne dziecko dbał bardziej, niż o cokolwiek innego na świecie.
- Ojcze... zawsze to powtarzasz! Że oczy i uśmiech mam po mamie, a przekorę taką samą jak ty, gdy byłeś młody. - Roześmiała się dźwięcznie. Martwiła się jednak strapieniem mężczyzny. - Tato... tak wiele spoczywa na twoich barkach. Pozwól sobie pomóc.
Klęcząc tak przed nim zacisnęła mocniej dłonie na jego ręce, aż w końcu jej nie zabrał, by jeszcze bardziej rozpalić w palenisku. Już miała dalej go przekonywać o własnej użyteczności, gdy ten zaczął mówić dalej. I te słowa już bardziej się jej spodobały. Przy ojcu zachowywała się otwarcie i naturalnie, więc również teraz twarz Leileny rozpromienił szeroki uśmiech, a oczy zalśniły podekscytowaniem. Zaraz zerwała się na równe nogi rzucając się ojcu na siłę. Mógł być lordem, ale dla niej był przede wszystkim tatą. Uściskała go z całej siły.
- Oczywiście! Nie zawiodę cię! - Już ona się postara. Upoluje takiego jelenia, że wszyscy będą mieli co jeść. Nie, nie jelenia. Niedźwiedzia! Ucałowała jeszcze w polik, a gdy ten musiał wrócić do swoich obowiązków posłusznie wypuściła go ze swych objęć.
Widząc jak szybko do środka weszła Lara aż jej się cisnęło na usta, że służka najwyraźniej robiła to samo, co ona wcześniej. Ale przecież jej nie wytknie podsłuchiwania swego władcy. Rozeźlona Lara była groźna. Nawet Lord starał się jej nie denerwować!
- Jakie kłopoty? Wiesz dobrze, że jestem dobrym łowcą! Gdyby mi w końcu pozwolili wziąć udział w turnieju rycerskim to i niejednego z nich bym pokonała! - Jej pewność siebie była porażająca. Zaraz zachichotała do własnych wyobrażeń. Ale już czas się przygotować.
Do własnych komnat nie poszła. Ona tam pobiegła! Nie było to coś niecodziennego, bo służba widząc ją zawczasu odsuwała się pod same ściany. Ta dziewczyna może i miała wielkie serce, jednak ktoś powinien wlać jej nieco oleju do głowy. Inaczej żaden młodzian jej nie zechce. Tak mawiano.
Po wejściu do kwatery od razu wyciągnęła z szafy swoją torbę i zaczęła się pakować. Zamierzała spędzić w lesie nie więcej niż dwie trzecie dnia, więc nie chciała zabierać za dużo rzeczy. Konieczne jednak były zestawy bandaży i innych medykamentów pierwszej potrzeby. Czyste lniane szmatki. Lina zawsze się przydawała. Lara zadba o jej prowiant, więc o to nie musiała się martwić. Ale skoro to polowanie pewnie dostanie też kawałek surowego mięsa na przynętę. Zabrała swoje metalowe wnyki, a do pasa przytwierdziła pochwę krótkiego miecza. Po przeciwnej stronie przypięła nóż do skórowanie upolowanej zwierzyny. Po założeniu podróżnego płaszcza z kapturem na plecy przysposobiła się również w kołczan ze strzałami i łuk. Standardowo w sakwie przy pasie po stronie noża znalazła się również hubka z krzesiwem. Wyciągnęła też koc, który najlepsze lata miał za sobą. Był szarobury, jednak z ciepłego materiału. Już podczas pierwszych wypraw z ojcem przekonała się, że czekając w ukryciu można naprawdę porządnie zmarznąć. Potem schowa go do juków swej wiernej klaczy. Tak samo zresztą jak średnią lampę oliwną. Jeśli będzie musiała wracać po nocy strażnicy na murach szybciej ją rozpoznają.
- No... chyba wszystko mam... - powiedziała, ale jednak jeszcze rozejrzała się po pokoju. Mimo bycia córką lorda preferowała minimaliste wyposażenie, tak więc jej łóżko należało do prostych, jednak z pościelą najwyższej jakości. Bez baldachimów i innych bzdetów, którymi zachwycały się inne damy. Przy toaletce częściej stawiała wazon ze świeżymi polnymi kwiatami, niż liczne kosmetyki. O wiele więcej czasu poświęcała książkom ze swojej prywatnej biblioteczki, gdy siedząc na parapecie okna oddawała się lekturze. W szafie też przeważały stroje wygodne nad tymi oficjalnymi sukniami z masą falbanek. W ogóle jak można było oddychać w gorsecie?! To chyba narzędzie tortur stworzone po to, by ujażmić tak niezależne kobiety jak ona.
Po namyśle wzięła jeszcze ubrania na zmianę, gdyby te jej przemokły.
Tak przygotowana wyszła przed włościa, by dokończyć pakowanie. W końcu większość rzeczy mogła schować w jukach, by samej nie musieć potem tego dźwigać. Chciała też wyruszyć jak najszybciej, by jeszcze przed zapadnięciem zmroku móc wybrać najlepsze miejsce na zastawienie pułapki. I może po drodze ustrzeli kilka królików i gęsi?

Awatar użytkownika
Heinreich
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Przygotowana do drogi Leilena ruszyła w stronę dziedzińca, gdzie czekała już na nią Lara razem z klaczą o specyficznym imieniu Łuska. Nazwa konia wzięła się od znalezienia źrebaka w okolicznej rzece i ogromnym apetycie klaczy na.. ryby, co dało jej właśnie takie, a nie inne miano. Maść jej była biało-brązowa z przecinającymi łatkami i białymi skarpetkami. Lara już zdążyła założyć na nią siodło i wstawić do juków co trzeba, czyli prowiant oraz surowe krowie mięso na przynętę.
- Co ja z tobą dziecko mam... zamiast uczyć się jak dama na dworze zachowywać się, etykiety jakiejś liznąć czy może nawet uczestniczyć w wydarzeniach w imieniu ojca jako dama to ty do lasu idziesz. Broń cię boże by nic Ci się nie stało! Jak się dowiem, że coś cię dorwało to cię znajdę, wyrwę z ramion boga naszego dobrego i Ci nakopię, rozumiesz!? - Powiedziała gospodyni w sposób nad wyraz "uroczy". Pomimo tych ewidentnych gróźb, Lara uściskała dziewczynę z całej siły, że aż powietrze uszło jej z płuc i dała jej kuksańca w zad na szczęście. Lara może i była specyficzną oraz groźnie krzepką kobietą, ale serce miała wielkie.

Wychodząc z dziedzińca w stronę ułożonej wokół wioski mogła jasno i klarownie dostrzec jak wygląda stan rzeczy. Na dziedzińcu widać było pracującą służbę oraz dorodne namioty należące do średnio-zamożnych osób, które stacjonowały tu ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa. Były to osoby z skromnej szlachty, dorodniejsi kupcy oraz reprezentaci różnych rodzin, którzy byli intensywnie obsługiwani przez całą służbę zamku. Jej ojciec tłumaczył, że bezpieczeństwo tych ludzi jest krytyczne dla Guildfort.

Schodząc z dziedzińca do wioski mogła dostrzec ogromne przeludnienie. Rynek, plac oraz wszelkie przestrzenie między chałupami oraz domami były pełne ludu. Większość tych osób była ustawiona z całym swoim dobytkiem na przysłowiowej ulicy, przykryci jedynie kocem dla komfortu, a niektórzy nawet tego nie mieli! Ustawione były na dziedzińcu kotły z żywnością dla ocalałych, kontrolowane przez straż zamku by nikt nie próbował podburzać porządku przy racjonowaniu żywności. Większość osób była przerażona, wyglądem schodząc do nędzy i widocznej rozpaczy. Wydarzenia ostatnich miesięcy zebrały ciężkie jarzmo. Wielu z nich zaczęło błagać o jałmużnę dziewczynę gdy przejeżdżała koło nich na klaczy.

Leilena dostrzegła też katedrę, która to została zamknięta ze względu na rozwaloną wieżę przednią kościołu. Piękna kontrukcja została na ścianach zbeszczeszczona dziwnymi symbolami, a rzemieślnicy starali się zebrać i oceniać zniszczenia, operując wokół katedry. Koło kościoła był też plac na którym byli umieszczeni przestępcy w dybach. 4 ubranych w łachmany osoby darły się na tłum, krzycząc coś o sądzie bożym i prawdziwym ojcu oraz herezji. Lud obrzucał ich błotem. Można było jednak dostrzec, że kilku ludzi spogląda na kościół i skazanych spod łba i gdy się na nich spojrzeć szybko uchodzili ze wzroku w tłum.

Na koniec warto wspomnieć o ryneczku, który to był wyjątkowo głośny od dyskusji i kłótni. Ze względu na ucięcie szlaków handlowych wszelkie produkty żywnościowe znacznie podrożały o nawet 4-krotność swoich cen, a towary sortu biżuteri skupywany były za bezcen. Kupcy i rzemieślnicy musieli sobie w końcu jakoś radzić w tych czasach, co jednak gawedź nie przyjmowała za dobrze. Na szczęście straż miejska czuwała.

Cała wioska-miasteczko otoczona była szybko wzniesioną palisadą z wykarczowanych w okolicy drzew. Palisada ułożona na wzór muru połączona była między 6 wieżami strażniczymi, gdzie roiło się po uzbrojonych w strzały i bełty żołnierzy. Była tylko jedna brama i przechodziło przez nią mnóstwo ludzi, wchodzących do środka grodu. Straż skurpulatnie liczyła i spisywała ich, choć widać było, że kończy się im cierpliwość oraz siła przerobowa.


(Wpisz swój ekwipunek w nowym poście Karty Postaci)
Ekwipunek:
- maść lecznicza(3 porcje)
- alkohol spiritus(0,33 litra)
- lniane szmatki(3 sztuki)
- lina(10 metrów)
- metalowe wnyki(1 sztuka)
- krótki stalowy miecz, rycerski
- nóż do skórowania, żelazny
- długi łuk, cisowy
- skórzany kołczan(20 strzał)
- hubka i krzesiwo
- szarobura derka
- lampa sztormowa(1 fiolka oleju)
- ubrania zapasowe(terenowe)
- suchy prowiant, kanapki(na 2 dni, 3 przy porcjowaniu surowym)
- surowe mięso(0,7 kilo wołowiny)

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Stojąc przed domostwem i pakując sprawunki do juków dziewczyna cierpliwie wysłuchiwała słów Lary. Ona zawsze taka była. Silna, że każdy bał się zadrzeć z gosposią, a jednocześnie pocieszna. Leilena na swój sposób kochała ją niemal jak matkę, której prawienie pamiętała.
- Laro... dobrze wiesz, że od tańczenia na bankietach nie pomogę naszym mieszkańcom. Chcę się prawdziwie przydać! Jestem silna, w końcu ojciec mnie uczył! Poza tym jak mi się poszczęści to przywiozę Ci całe naręcze przepiórek! Albo perliczek! Chociaż z bażanta pewnie bardziej byś się ucieszyła, prawda? - Uśmiechnęła się do niej szeroko, po czym uściskała mocno kobietę chowając na chwilę twarz w jej ramieniu. - Niedługo wrócę, obiecuję.
Ucałowała ją jeszcze w oba policzki, a gdy dostała kuksańca roześmiała się dźwięcznie. Ale nie miała czasu do stracenia! Wskakując na grzbiet łuski pogłaskała ją po szyi. Klacz cieszyła się na przejażdżkę. Przez problem z potworami nie miała zbyt często możliwości opuszczania stajni. Dlatego teraz żwawym stempem przemierzała miasto kierując się ku zewnętrznej bramie.
Leilena w tym czasie rozglądała się po okolicy. Tak wiele się zmieniło... Przeludnienie było największym aktualnym problemem, a co za tym idzie głód oraz negatywne nastroje. Z bólem serca mijała tych najuboższych. Teraz nie mogła im pomóc, jednak właśnie dla nich wybierała się na polowanie. Widząc zniszczenie katedry zrozumiała wzburzenie Biskupa. Mogła go nie lubić i nie zgadzać się w wielu kwestiach, jednak Dom Boży należało szanować. Czym kierowali się wandale? Dlaczego to zrobili? Po powrocie uznała, że zainteresuje się tym tematem.
Dotarłszy do bramy uśmiechnęła się na widok strażników. Dwójka z nich zazwyczaj pełniła tu służbę, ale dostrzegła również młodszego chłopaka na szkoleniu. Ciekawe czy był synem któregoś z już zatrudnionych u jej ojca rycerzy?
- Witajcie Panowie. W imieniu ojca dziękuję wam za ciężką pracę. - Schyliła głowę w ich kierunku, jednak nie zeszła z konia. - Opuszczam miasto, jadę polować we Wschodnim Gaju - wyjaśniła widząc pytające spojrzenie jednego z nich.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość