Rezydencja Alffiego

Każdy temat to osobne miejsce. Wątki spontanicznie przenikają się, łączą i rozdzielają.
ODPOWIEDZ
Heinreich
24. Eresmes, 4. ES, Zmierzch
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
ALFFIE
Aryanna łapiąc dłoń Arlekina spodziewała się mroźnego uczucia, jak gdyby Gospodarz pracował przez długi czas na zimnym dworze, jednak takowe nie nastąpiło. Blada dłoń była ciepła, zupełnie tak jak u innej zdrowej osoby jak ona. Czy może wtedy gdy ją dotykał to mocno zmarzł? Może miał problemy z krążeniem? W końcu tamtego wieczora dość dużo wypili...
- W takim razie najwyższy czas to zmienić. - Powiedział zbliżając się znacznie do dziewczyny. Jej drugą dłoń ustawił na swoim ramieniu, a samemu położył swoją na jej biodrze. Trzymane już ze sobą dłonie ułożył na bok w poprawnej pozycji do walca. Następnie czekał na przejście interwału w melodii granej przez Pana Borsuka, uśmiechając się szeroko jak to miał w zwyczaju.
- Wsłuchaj się w rytm i daj się poprowadzić. - Oznajmił już znacznie ciszej po czym zaczął prowadzić dziewczynę w walcu.

Z początku prowadził ją bardzo powoli. Pokazywał odpowiednie kroki, pozwalając jej podążać za jego ruchami. Wolne obroty to w jedną i w drugą. Niczym nieśmiałe małe tornado, które nie wie co robi. Alffie poprawiał jej pozycję ściągając dłoń z biodra i układając odpowiednio jej posturę oraz pozycję głowy. Nie spieszył się, chciał by załapała ten podstawowy "dryg". Gdy już poczuł, że coraz mniej zaczyna ciągnąć za sobą dziewczynę, a ona zaczyna coraz poprawniej dostosowywać do niego swój krok, wówczas zaczął przyspieszać by nadać temu tańcu właściwy rytm.
- Wsłuchaj się melodie. Raz, dwa, trzy i przejście. Raz, dwa, trzy i przejście. Nie myśl za dużo, pozwól się nieść rytmowi. Zaufaj mi jak prowadzę, a nigdy nie potkniesz się o własne nogi. Dalej! - Powiedział z niespadającym szerokim uśmiechem, nie przerywając tańca i trzymając ją blisko siebie, przechodząc z miejsca na miejsce jak na poprawny Walc przystało. Aryanna mogła poczuć, że ubrania Allfiego wydzielają z siebie mieszankę perfum. Nie na tyle mocnych by komuś zakołatało w głowie, ale z tej odległości z pewnością wyczuwalnych. Perfum miał aromat przypominający łąkę. Zapach traw oraz stokrotek. Ten zapach miał akcent czegoś świeżego, czegoś odradzającego niczym... wiosna.

Dahlien
24. Eresmes, 4. ES, Zmierzch
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Aryanna Janon
Podawszy mu swoją dłoń zdziwiła się. Spodziewała się całkowicie czego innego. Zaskoczenie dziewczyny było na tyle duże, że otworzyła szerzej oczy spoglądając na rękę swojego Gospodarza. Ale... czy jeżeli jej podejrzenia miały okazać się prawdą, to osoba stoją przed nią nie powinna być zimna jak kamień? Według zasłyszanych historii oraz książek, które tak namiętnie czytała nie powinno tak być. A jednak na swojej skórze czuła delikatne przyjemne ciepło. Pierwszy raz, odkąd się poznali.
Była zdezorientowana. Jeszcze przed momentem blondyn był tym wyniosłym, nieprzewidywalnym i na swój sposób oziębłym mężczyzną, do którego przywykła. Jakiego się spodziewała. Ale teraz? Takiego go jeszcze nie widziała. Owszem, był wcześniej przy niej podekscytowany, jednak osobowość, jaką teraz jej prezentował była... normalna? A przynajmniej najbardziej zwyczajna, jakiej mogłaby się spodziewać po spotkanym na ulicy artyście. Nigdy jednak jego oczy nie błyszczały tym wewnętrznym blaskiem.
Zdziwienie na moment przysłoniło strach, jaki wypełniał jej serce. Wystarczyła jednak krótka chwila, kiedy się do niej zbliżył, by znów stanął jej przed oczami obraz Esposito tej pamiętnej nocy. Z nienaturalnie rozwartymi ustami, z których wystawały ostre kły. Oczami czarnymi jak obsydian, w których odbijał się obraz dziewczyny. Na nowo poczuła zapach popiołu, który wypełnił wtedy jej płuca.
Cała spięta nie walczyła z nim jednak. Pozwoliła mu ustawić jej własną postawę, chociaż serce waliło jej w klatce piersiowej jak szalone. Strach widać było w oczach bardki, tak samo jej niepewność na jej twarzy. Patrzyła na niego uważnie, obserwując każdy gest mężczyzny. Wystarczyło, by wykonał drobny ruch dłonią, a ona przenosiła tam spojrzenie. Zupełnie jakby się spodziewała, że ta zaraz znajdzie się na jej szyi.
Tak się jednak nie stało. Zamiast tego wydawało jej się, że Aldonzo jest nad wyraz zadowolony. Dlaczego się tak cieszył? Nie odpowiedziała mu chwilowo, zbyt zdezorientowana. Co się działo? Nie wiedziała.
Gdy ruszyli w tańcu była spięta. Nie potrafiła się rozluźnić wystarczająco, by płynnie podążać według pokazywanych kroków. Zamiast tego obserwowała niemalże wyczekując tego lodowatego spojrzenia. Gdzie się ono podziało? Własną dłoń ledwo trzymała na jego, jakby w każdej chwili miała ją zabrać i się odsunąć. Przy każdym obrocie wracała spojrzeniem najszybciej jak mogła do Gospodarza, nie chcąc tracić go z oczu.
"Zaufaj mi."
Ostatnio powiedziała, że chce mu zaufać, prawda? Jeżeli miała zostać w Rezydencji było to warunkiem koniecznym.
W końcu jednak dotarła do niej melodia, którą Pan Borsuk grał na fortepianie. Strach powoli zaczął być wypierany przez zafascynowanie nową formą kontaktu z muzyką. Owszem, potrafiła tańczyć, jednak tylko samodzielnie, a domowym zaciszu z dala od oczu innych. Teraz doświadczała czegoś nowego. Nieznanego, a jednocześnie tak wspaniałego, że nie wiedziała jak mogła wcześniej bez tego żyć. Taniec był czymś naprawdę niezwykłym.
Stopniowo zaczynała być bardziej naturalna w swoich ruchach. Uścisk jej dłoni stał się pewniejszy, a podczas obrotów pozwalała sobie przymknąć na moment oczy. I faktycznie musiała przyznać, że pozwalając się prowadzić w tańcu Alffiemu czuła się dziwnie bezpiecznie, gdy wskazywał jej drogę.
- Potrafisz grać na tak wielu instrumentach. Tworzysz muzykę, choreografię, scenografię, kostiumy... Czy jest coś, czego nie byłbyś w stanie zrobić?
Zadarła głowę do góry chcąc spojrzeć mu w oczy. Różnica wzrostu była teraz nad wyraz widoczna. O dziwo jednak wyjątkowo nie czuła się tym tak bardzo przytłoczona, jak to wcześniej się zdarzało.
Zdawać by się mogło, że zapomniała o swoich wcześniejszych pytaniach do niego. I chociaż nieco się rozluźniła, to jednak dalej pozostawała widocznie zdezorientowana. Czy to możliwe, że mogła się pomylić? Ale przecież widziała na własne oczy jego przemianę! Bo to niemożliwe, żeby wszystko się jej przyśniło! Prawda...?
Czy on mógł być zwykłym człowiekiem?

Heinreich
24. Eresmes, 4. ES, Zmierzch
Posty: 479
Rejestracja: 2022-02-28
Karta postaci:
ALFFIE
Gdy tylko dziewczyna zaczęła poruszać się w sposób bardziej naturalny, a jej kroki zaczynały dotrzymywać tempa które ustalił gospodarz, wówczas czas było przejść do poprawnej formy tego tańca. Czekając na odpowiednie przejście interwału, Alffie zwiększył tempo walca do klasycznie uznanej normy. Powolne i niespieszne ruchy zostały zastąpione tymi bardziej raptownymi oraz dynamicznymi krokami oraz obrotami. Mimo przyspieszenia została jednak zachowana płynność w prezentowanej technice. Obroty dookoła salonu zdawały się być bardziej naturalne, choć pewnie byłby swobodniejsze gdyby nie ustawione meble. Powinni w sumie odsunąć je pod ściany by mieć więcej miejsca, jednak wyszło jak wyszło. Może potem się to zrobi.
Aldonzo przez cały czas poprawiał ułożenie Aryi. Prostował jej plecy i zwracał uwagę, by dostosowywała do niego krok. Samemu zaś prowadził ją tak by przypadkiem nie potknęła się ani o własne, ani o jego nogi. Poprawił też chwyt ich dłoni by był bardziej naturalny. Oczywiście przez cały ten czas się uśmiechał, jak miał to w zwyczaju, a jego makijaż mocno to komplementował.
- Och Aryanno, jest wiele rzeczy, których nie potrafię. Zwłaszcza jeśli chodzi o kontakt z wodą. Nie potrafię pływać, żeglować, jak robię pranie to kolory niszczę. Chorobę morską też mam, więc no... to jedna z takich rzeczy. - Odpowiedział na jej pytanie, pochylając się odrobinę w jej kierunku, po czym znów wyprostował się dla dobrej formy. Oczywiście mówił to bez przerwania walca.

W między czasie Pan Borsuk w wybitny sposób odgrywał dla nich melodię i gdyby ktoś się skupił na nim na chwilę zobaczyłby, że kiwa głową na boki do rytmu sięgając łapkami do klawiatury fortepianu. Było ewidentnie widać, że czerpie z tego nie lada przyjemność. Loki zaś w tym czasie wyglądał jakby chciał samemu pokręcić się razem ze swoją panią, ale lenistwo pod kocykiem było silniejsze. Podgryzał jedynie ten kocyk chcąc ułożyć się wygodniej, niezdecydowany jak poza mu pasuje.

Dahlien
24. Eresmes, 4. ES, Zmierzch
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Aryanna Janon
Chociaż ich lekcja pozostawała jedna z pierwszych, ona już nie powinna się dziwić ich niezwykłości. Mężczyzna był wszechstronnie utalentowany, a ona zastanawiała się kiedy miał czas się tego wszystkiego nauczyć. Żeby opanować aż tyle umiejętności potrzeba całego życia! A on wcale nie wyglądał staro. Czy miała przed sobą artystycznego geniusza?
Pozwalała mu się prowadzić, chociaż przecież początkowo planowała być twarda. Stanowcza. Chciała z nim porozmawiać, a jednak zamiast tego on znów sprawił, że zatracała się w muzyce. Początkowa sztywność dziewczyny przeszła w niepamięć pozostawiając naturalną grację ruchów. Płynęła przez pokój za swoim Nauczycielem z lekko przymkniętymi oczami. Melodia grana przez Pana Borsuka znajdywała odzwierciedlenie w jej tańcu. Pełna energii, nieco dostojna, a jednak przystępna. I chociaż tańczyła walca pierwszy raz zdawało się, jakby była do tego stworzona. Żeby wirować w tym oto salonie, właśnie tego wieczoru, właśnie z tym mężczyzną.
Trzeba przyznać, że dziewczyna dość łatwo się rozproszyła. Skupiona na melodii zapomniała o wcześniejszej niepewności. Stachu jaki czuła. Koszmarze wcześniej nocy. Teraz była jak małe tornado, które odnalazło swój tor. Okręcając się wokół własnej osi cały czas trzymała dłoń blondyna. Owszem, były momenty jak o mało nie wypadła z rytmu, lecz dzięki temu uchwytowi mogła się utrzymać. Jej czerwono-złota suknia falowała niczym na wietrze, a szkarłatne włosy dziewczyny przy mocniejszych obrotach niemal ocierały się blondyna. Zdawała się był niczym w transie lub lekkim stanie upojenia. A jednak, to po prostu była muzyka, która grała nie tylko z fortepianu, ale również z jej duszy.
Z tego stanu wyrwała ją wypowiedź Gospodarza. Słysząc o słabościach mężczyzny otworzyła oczy, jednak zdumienie na jej twarzy wydało się mocno przerysowane. Mimo początkowego strachu znów zaczynała się z nim droczyć.
- Och... Naprawdę? Bo już naprawdę byłam w stanie uwierzyć w to, że nie ma rzeczy, której nie byłbyś w stanie dokonać.
Uśmiechnęła się, jednak nie aż tak szeroko jak podczas poprzedniej lekcji. Nie. Tym razem delikatniej, jakby badała jego reakcję.
Przez moment milczała dając się na nowo prowadzić. Dorównywała mu krokiem, chociaż czasami jeszcze plątały się jej nogi. I co rusz delikatnie odwracała głowę by na niego spojrzeć. Ewidentnie chciała coś powiedzieć, jednak walczyła z sobą niepewna czy powinna to zrobić. W końcu jednak westchnęła. Już nie wiedziała, czy cokolwiek z jej podejrzeń było prawdą.
- Aldonzo... Tamtej nocy... Naprawdę mnie przestraszyłeś. - Chwilą milczenia, aż w końcu pokręciła głową po namyśle. - Nie, ja byłam przerażona.
Na moment wróciło do niej wspomnienie czarnych oczu, rozsuniętych szponów, śmiertelnie ostrych kłów. Widocznie zadrżała, jednak kolejny obrót wymusił na niej skupienie się również na tańcu.
- Czy gdybym powiedziała, że chcę odejść pozwoliłbyś mi na to? Czy gdybym powiedziała, że chcę dalej tu z Tobą zostać jesteś w stanie zagwarantować, że nic mi się nie stanie?
Spojrzała mu w oczy swoimi, równie zielonymi. Tak podobnymi, a jednak innymi. Tych pytań nie pozwoli mu zbyć milczeniem. Chciał czy nie, musieli porozmawiać. Bo od tego zależeć będzie jej decyzja o pozostaniu w Rezydencji.
Widać było jak na dłoni jednak, że coś ją do niego ciągnęło. Czy byłaby e stanie odejść? Co musiałoby się wydarzyć, by opuściła to miejsce? Ona sama tego jeszcze nie wiedziała.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość